Zełenski chce 1 proc. naszych czołgów. Dajmy mu nawet więcej

t-72

Prezydent Zełenski wzywa NATO, by każdy z jego członków podarował mu tylko 1 proc. jego czołgów i samolotów. Z samolotami jest trudniej, z czołgami łatwiej – Polska może bez większego uszczerbku dla jej potencjału obronnego spełnić postulat Ukrainy i to nawet z naddatkiem.

Prośbę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o czołgi i samoloty my Polacy powinniśmy postrzegać w kontekście dwóch oczywistych paradygmatów.

Pierwszy – zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją sprowadzające się przynajmniej do zachowania znakomitej większości jej terytorium, zasobów i niezależności jest szalenie ważne dla naszego bezpieczeństwa.

Nie wchodząc w detale, wygrana Rosji oznaczać będzie wejście Polski w rolę państwa frontowego zmuszonego do ochrony swoich wschodnich granic o łącznej długości niemal 1200 km – tyle bowiem wynosi łącznie długość naszej granicy z Rosją, Białorusią i Ukrainą. Tylko to spowoduje, że naprawdę znajdziemy się w wypadku całkowitej ukraińskiej porażki w zupełnie innym miejscu niż teraz i nie zmieni tego szybko teraz reformujące się NATO.

Po drugie – Ukraina, by skutecznie się bronić i kontratakować, potrzebuje nie tylko zdeterminowanych obrońców i lekkiej broni przeciwpancernej. Bez czołgów i artylerii wyparcie Rosjan z wielu zajmowanych do tej pory obszarów – zwłaszcza znajdujących się poza miastami – jest po prostu niemożliwe.

Możemy zachwycać się filmikami w mediach społecznościowych pokazującymi, jak rozpadają się rosyjskie czołgi i transportery opancerzone trafione Stugną lub Javelinem, ale by zmusić wroga do ustąpienia, ciężki sprzęt jest niezbędny. Powie to dzisiaj każdy generał i wojskowy analityk – w tym również ci, którzy doceniają ogromną rolę lekkiej piechoty z granatnikami i dronami na współczesnym polu bitwy.

Zełenskiego najlepiej byłoby więc posłuchać i przekazać mu to o co prosi. Polska naprawdę może coś tutaj zrobić – i do tego wydaje się, że w miarę szybko i bez istotnego uszczerbku dla naszej obronności.

O migach nie mówmy – nawet jeżeli ich przekazanie nie oznaczałoby ryzyka eskalacji konfliktu, to jednak faktem jest, że ich przygotowanie do transferu i wycofanie z naszych sił zbrojnych stwarzają dodatkowe problemy. Dużo łatwiej jest z czołgami…

Polska ma ich teraz niecałe 800 – przynajmniej na papierze. Z tego 249 to Leopardy 2 i 232 PT-91 „Twardy” – powiedzmy, że to bardzo wartościowe aktywa dla naszej armii i tego pozbyć się nie chcemy.

Ale mamy też 301 członów T-72, objętych nawet prowadzonym od 2019 roku programem remontów i modernizacji. Zapewne większość z nich jest w stanie nie nadającym się na wojnę, ale jakaś część z nich – ta mniej zużyta, może nawet wyremontowana już – w rękach Ukraińców, mogłaby jeszcze dużo pożytecznego zrobić…

Jestem głęboko przekonany, że moglibyśmy Ukrainie przekazać nawet kilkadziesiąt tych czołgów.  Niech to będzie 30, czy nawet 50 pojazdów. Wiele na tym nie stracimy. Zwłaszcza, że za chwilę – jeszcze w tym roku – ruszą dostawy amerykańskich Abramsów. A zyskać możemy wiele…

Aha… i jeszcze jedno. Przekażmy im te czołgi jak najszybciej.

Foto: MON.

Czytaj więcej: W Rosji dalej powstają dostawcze peugeoty, ople i citroeny.
Czytaj więcej: Trudno wykrywalny dron Punisher z powodzeniem atakuje Rosjan.

Podziel się artykułem