Redmi Go – tani smarfton od Xiaomi z Androidem Go. Ma całkiem przyzwoity procesor

Redmi Go

Chiński producent zapowiedział swój pierwszy telefon z Androidem Go, a więc uproszczoną wersją systemu przeznaczoną do tanich komórek. Redmi Go za chwilę trafi do sklepów w cenie, która wydaje się atrakcyjna.

Xiaomi kiedyś produkowało tanie i proste smartfony. Dzisiaj w ofercie ma już bardzo zaawansowanego konstrukcje, ale o swoich korzeniach nie zapomina. Redmi Go jest na to dowodem.

To smartfon z Androidem Go, zaprojektowanym specjalnie dla sprzętu o mniejszej wydajności – zaszyte w nim od razu aplikacje zostały „odchodzone” by działać płynnie na smarftonach z mniejszą ilością pamięci RAM i mniej wydajnymi procesorami. Parametry nowego Redmi Go sugerują, że poradzi on sobie bez większych problemów z tą wersją systemu – w codziennej, niezbyt wymagającej eksploatacji to nie powinien być żółw.

W Redmi Go zainstalowano wyświetlacz LCD o przekątnej 5 cali i rozdzielczości 1280×720 punktów. Nie najgorzej. Do tego całkiem przyzwoity procesor Snapdraagon 425.

Największe oszczędności poczyniono, redukując ilość zainstalowanej pamięci. Mamy tutaj tylko 1 GB RAM i 8 GB miejsca na dane i fotki. Pamięć na nasze pliki można rozbudować o 128 GB poprzez włożenie do telefonu karty MicroSD. RAM-u niestety nie powiększymy, ale do podstawowych czynności w systemie Android Go powinno to wystarczyć.

W Redmi Go znajdziemy też dwa jednoobiektywowe aparaty – główny o jasności f/2.0 współpracuje z matrycą 8 Mpix, kamerka do selfie (f/2.2) ma 5 Mpix.

Z ważnych rzeczy, warto jeszcze wspomnieć o baterii – ta ma sporą pojemność 3000 mAh. Sugeruje to długą pracę na jednym naładowaniu. Dla użytkowników szukających niemal wszędzie oszczędności może też przydać się funkcja DualSIM (dwie karty SIM na pokładzie).

Sprzedaż Redmi Go w Europie ma rozpocząć się już w lutym. Cena? 80 euro. Nieźle, jak na takiego smartfona.

Foto: Xiaomi.

Czytaj więcej: Asystent Google ma kolegę w Polsce. To Danny – pracuje dla sieci Play.
Czytaj więcej: Strajk w Audi na Węgrzech. Związkowiec się wygadał, ile koncern płaci robotnikom w Europie Wschodniej. To nie są kokosy.

Podziel się artykułem