Apple poinformował, że jego główny zakład montażowy iPhone’a 14 Pro i iPhone’a 14 Pro Max w Zhengzhou w Chinach pracuje obecnie „ze znacznie zmniejszoną wydajnością”. To kolejny dowód na to, że produkowanie niemal wszystkiego w Państwie Środka ma nie tylko zalety.
Chińska polityka zero tolerancji dla Covid-19 uderzyła właśnie w zakład w Zhengzhou w Chinach, gdzie powstają najdroższe z iPhonów. Fabryka pracuje na pół gwizdka. Dla osób zainteresowanych ich zakupem w najbliższym czasie, w tym w formie prezentu świątecznego, to może być problem.
Tak więc jeżeli ktoś chce sprawić sobie lub komuś prezent pod choinkę w postaci iPhone’a 14 Pro i iPhone’a 14 Pro Max, to powinien najlepiej stosowne zamówienie złożyć już dziś – na polskiej stronie Apple sugerowany czas oczekiwania na przesyłkę z takim telefonem to 4-5 tygodni. A może być dłużej…
Cała ta historyjka to poza tym kolejna sugestia, że największe zachodnie korporacje robią źle, przenosząc znakomitą część swojej produkcji do Państwa Środka. Nie tylko zmniejsza to liczbę etatów w krajach macierzystych i wspiera państwo, które jest coraz większym rywalem Zachodu na świecie, ale również ogranicza podaż – a więc uderza w podstawy biznesu firmy, która wcześniej przeniosła produkcję do Chin.
Problem, który teraz dotknął Apple i produkcję jego telefonów, wcześniej spotkał między innym zachodnich producentów samochodów. Te firmy były i są zmuszane do wstrzymania produkcji np. aut, bo brakuje podzespołów, chipów i części wytwarzanych w dalekiej Azji.
Optymalnym rozwiązaniem w przyszłości powinna być dywersyfikacją produkcji. Zakład powinny być budowane w kilku miejscach, tak by zaopatrywały sąsiednie rynki. Poleganie wyłącznie na dostawach z Chin się nie sprawdza.
Foto: Apple.
Czytaj więcej: Składane smartfony podbiją zaraz świat. Nowe informacje Samsunga.
Czytaj więcej: 20 tys. zamówień na ID. Buzz. A nie ma go jeszcze w salonach.