Zostało już tylko 14 lat z nowymi spalinówkami w Europie. Zakaz sprzedaży od 2035 roku

samochód spalinowy

No i stało się to, o czym mówiono od dawna. Unia Europejska chce, by ostatnie nowe samochody spalinowe – w tym hybrydy – sprzedano w 2035 roku.

To na razie pomysł Komisji Europejskiej. By wszedł w życie, musi zostać zaakceptowany przez wszystkie 27 państw. Szanse na to jednak są spore, bo większość krajów akceptuje ten pomysł, niektóre nawet sprzedaż samochodów z napędami spalinowymi chcą wygasić jeszcze szybciej.

A nawet jeżeli w unijnych negocjacjach wygra opcja opóźnienia wejścia w życie zakazu sprzedaży spalinówek, to nie będzie to jakaś drastyczna różnica w stosunku do właśnie ogłoszonego stanowiska Brukseli. Francja np. optuje za wprowadzeniem zakazu w 2040 roku.

Unia nie kocha już samochodów spalinowych, chociaż ich produkcja jest znaczącą częścią europejskiej gospodarki, z powodu wysokiej emisji przez nie CO2. Pojazdy pasażerskie z tradycyjnym napędem odpowiadają w UE aż za około 12 proc. jej całkowitej emisji dwutlenku węgla. Utrzymywanie więc ich sprzedaży bardzo kłóci się z chęcią walki z ociepleniem klimatu.

Planowany zakaz Brukseli wpisuje się już w projekty i zamierzenia największych europejskich producentów samochodów. Volkswagen chce np. by do 2030 roku co drugi sprzedawany przez niego samochód miał napęd elektryczny.  

Ładowarka za każdym rogiem?

Unia jest świadoma faktu, że przestawienie całej motoryzacji na napęd elektryczny wymaga między innymi budowy gęstej sieci publicznych stacji ładowania. Dlatego też zaproponowała, by każde państwo wchodzące w skład wspólnoty zadbało o instalację ładowarek np. nie rzadziej niż co 60 km wzdłuż wszystkich głównych dróg.

Bruksela chce, by do 2030 roku na terenie Unii powstało 3,5 mln nowych publicznych stacji ładowania samochodów elektrycznych, a do 2050 roku ta liczba powiększyła się do 16,3 mln.

Tak więc powoli większość kierowców powinna zacząć się przyzwyczajać, że wkrótce usiądą za kierownicą elektrycznego samochodu. Wielu trudno w to uwierzyć, bo elektryki są nieprzyjemnie drogie i mają w większości za krótkie zasięgi. Bez obaw. Potanieją. Zasięgi też się wydłużą, poza tym rosnąca liczba publicznych ładowarek oraz coraz szybsze ładowanie będą łagodziły problem zasięgu elektryków.

Foto: Stux/Pixabay.

Czytaj więcej: Mordercze testy E-Transita. Ford chce by wytrzymał nie mniej niż diesel.
Czytaj więcej: Sedanów już nikt nie chce. Nissan po niemal 65 latach wycofuje popularny model.

Podziel się artykułem