Tesla zawiesi większość procesów produkcyjnych w swojej fabryce pod Berlinem od 29 stycznia do 11 lutego. Tłumaczy to brakiem komponentów ze względu na zmiany szlaków transportowych spowodowane atakami Huti na statki na Morzu Czerwonym.
Rakietowe uderzenia zachodniej koalicji w Jemenie służyć mają przede wszystkim jak najszybszemu odblokowaniu szlaku żeglugowego przez Kanał Sueski. Ruch tutaj bowiem został ostatnio bardzo ograniczony. Ataki rakietowe i za pomocą dronów na statki handlowe przeprowadzane przez wspieranych przez Iran bojowników Huti, spowodowały, że muszą one teraz częściej pływać na trasie Azja-Europa dookoła Afryki, a nie skrótem bezpośrednio na Morze Śródziemne.
Tesla jest pierwszą dużą firmą, która przyznała, że zablokowanie ważnego szlaku jest dla niej problemem. Dotąd przed takim ryzykiem ostrzegała tylko kilka innych dużych firm, w tym IKEA.
– Znacznie dłuższe czasy transportu tworzą lukę w łańcuchach dostaw – podała Tesla w komunikacie do mediów i akcjonariuszy.
Nieuniknione jest zatem wstrzymanie w berlińskiej fabryce Tesli większości procesów produkcyjnych od 29 stycznia. I stan ten potrwa aż przez dwa tygodnie.
– Poleganie na tak wielu kluczowych komponentach z Azji, a zwłaszcza z Chin, jest potencjalnym słabym punktem w łańcuchu dostaw każdego producenta samochodów. Tesla w dużym stopniu opiera się na chińskich dostawcach w zakresie komponentów akumulatorów, które muszą być transportowane do Europy przez Morze Czerwone, co stale utrudnia produkcję – skomentował sytuację dla agencji Reuters Sam Fiorani, wiceprezes AutoForecast Solutions, spółki która monitoruje łańcuchy dostaw i produkcję branży motoryzacyjnej.
Analitycy spodziewają się, że inni producenci samochodów mogą odczuć skutki konfliktu na Morzu Czerwonym. I zapewne nie tylko oni. Chyba, że zachodniej kolacji faktycznie uda się zniechęcić Huti i Iran do dalszych ataków na statki na Morzu Czerwonym.