Wielkie zmiany w Uberze. Kontrowersyjny były szef dużo traci. Do gry wkracza „Żelazny Bank”

Rada dyrektorów Ubera osiągnęła kompromis odnośnie przyszłości spółki. Traci znaczną część wpływów Travis Kalanick, kontrowersyjny współzałożyciel firmy i jej były szef. Zyskuje potężny japoński Softbank.

W pewnym uproszczeniu rada dyrektorów w USA to coś jak nasza rada nadzorcza z tym, że wśród jej członków, obok przedstawicieli najważniejszych akcjonariuszy, znajdują się również członkowie zarządu firmy oraz niezależni eksperci. Zajmuje się ona między innymi wybieraniem najważniejszych dyrektorów w firmie, przegląda i akceptuje plany jej działania oraz uczestniczy w decyzjach związanych z pozagiełdowym obrotem akcjami. Przypomnijmy, że Uber nie jest spółką publiczną – nie jest notowany na żadnej giełdzie.

No i właśnie rada dyrektorów Ubera podjęła kilka bardzo poważnych decyzji. Po pierwsze, zgodziła się, by Softbank, wielki japoński koncern wielobranżowy, i współpracująca z nim grupa Dragoneer Investment Group, kupili za nieco ponad 1 mld dol. od 14 do 17 proc. akcji globalnej firmy taksówkowej. Sprzedadzą je im dotychczasowi właściciele Ubera.

Twórcą i szefem Softbanku jest Masayoshi Son, najbogatszy Japończyk, który między innymi chętnie inwestuje w spółki internetowe. Softbank już jest częściowo powiązany z Uberem – posiada część akcji Didi Chuxing, firmy, która prowadzi operacje Ubera w Chinach. To również potężny gracz na całym globalnym rynku inwestycyjnym. – Softbank jest jak Żelazny Bank w Grze o Tron. Chcesz z nim działać, ponieważ to zwiększa Twoje szanse na sukces – mówił we wrześniu o Softbanku dla CNBC Venky Ganesan, jeden z akcjonariuszy Ubera.


Mniej władzy dla Kalanicka

Drugą poważną decyzją rady dyrektorów Ubera było zrównanie praw przysługujących ze wszystkich akcji Ubera. Do tej pory część akcji, ta którą posiadali jej pierwsi inwestorzy i założyciele – w tym Travis Kalanick – była uprzywilejowana. Dawały więcej głosów na zebraniach akcjonariuszy i w radzie dyrektorów – pozwalały więc kontrolować spółkę.

Ta decyzja powoduje, że w Uberze maleje rola Travisa Kalanicka, współzałożyciela firmy i jej byłego bardzo kontrowersyjnego szefa.

Ustalono również, że rada dyrektorów zostanie powiększona – z 11 do 17 członków, dwa fotele zajmą przedstawiciele Softbanku, a szef Ubera, musi mieć poparcie przynajmniej 2/3 rady.

No i co dla wielu najważniejsze, zgodzono się odnośnie tego, że spółka ma wejść na giełdę najpóźniej do 2019 roku.
Tak więc wydaje się, że w Uberze, po serii skandali obyczajowych, odejściu Kalanicka i rosnącej liczbie ograniczeń nakładanych na działalność firmy w różnych miejscach świata, rozpoczyna się wielkie sprzątanie.

Na razie nie jest jednak pewne, czy zakończy się ono sukcesem. Najnowsze decyzje rady dyrektorów już są krytykowane. Pozew sądowy zapowiada już np. Shervin Pishevar, znany irańsko-amerykański inwestor, który – podobnie jak Kalanick – posiadał pakiet uprzywilejowanych akcji Ubera.

Podziel się artykułem