1:0 dla Macrona. Protesty związkowców mniejsze niż rok temu

Wg związkowców we wtorek na ulicach Paryża protestowało przeciw reformie prawa 60 tys. osób. Rok temu protesty były trzy razy większe. Związkowcom nie udało się tym razem zmobilizować tłumów.

CGT, druga co do wielkości francuska centrala związkowa, powiązana z Francuską Partią Komunistyczną, zapowiadała, że we wtorek na ulice Paryża wyjdą tłumy. Tak się nie stało. W protestach przeciwko reformie prawa pracy uczestniczyło wg związkowców 60 tys. osób, a wg Policji około 24 tys. To dużo mniej niż rok temu – kiedy François Hollande próbował zreformować kodeks pracy. Wtedy protestowało 200 tys. osób – wg związkowców, albo 70 tys. – jeżeli bardziej ufamy wyliczeniom francuskich służb porządkowych.

Niezbyt dokuczliwe były też strajki, które przeprowadzono na wezwanie CGT. Transport publiczny w Nicei został sparaliżowany, ale w Paryżu i w innych miastach działał jedynie z drobnymi opóźnieniami, jeździły pociągi, odwołano tylko niewielką część lotów.

Emmanuela Macrona nie było w trakcie protestów w stolicy. Prezydent był na francuskich Karaibach, gdzie pocieszał ofiary huraganu Irma i co dodatkowo odwróciło część uwagi mediów od protestów w Paryżu.

Można więc powiedzieć, że nowy prezydent Francji odniósł pierwsze małe zwycięstwo w swojej potyczce ze związkowcami i która toczy się o reformę francuskiego kodeksu pracy. Zapowiadał ją w kampanii wyborczej, szczegóły zmiany są już dobrze znane, zamierza je wprowadzić jak najszybciej jesienią w formie dekretów, na co już wyraził zgodę tamtejszy parlament.

Czego chce Macron?

Macron chce między innymi, by francuskie firmy nie musiały płacić – jak dotąd – bardzo wysokich odszkodowań pracownikom za zwolnienia i by pracodawców w mniejszych spółkach nie wiązały ściśle porozumienia wynegocjowane przez związkowców dla całych branż. Reforma pozwoli również wprowadzić w firmach dłuższy tydzień pracy niż 35-godzinny – o ile zgodzi się na to załoga. To wszystko wydaje się mało w porównaniu do regulacji obowiązujących w wielu innych krajów Europy, jednak we Francji to niemal rewolucja. I dlatego CGT protestuje.

Macron może jednak te zmiany przeforsować – głównie dlatego, że popiera go w kwestii tej reformy znaczna część Francuzów. Według np. opublikowanego pod koniec sierpnia badania Odoxa-Dentsu dla „Le Figaro” 52 proc. ankietowanych było zdania, iż zapowiadane zmiany poprawią sytuację na rynku pracy.

Co ważne również, do protestów CGT nie przyłączyły się inne duże centrale związkowe.

Podziel się artykułem