Próba zamiany Starbucksa w nieco większy automat do kawy nie zakończyła się sukcesem – przyznał jego szef w trakcie prezentacji wyników finansowych.
W sypiących się Stanach Zjednoczonych przestają dobrze działać nawet takie ikony amerykańskiego kapitalizmu jak Starbucks – można najkrócej skomentować słowa szefa największej sieci kawiarni na świecie. Ten przyznał, że realizowana w ostatnich latach polityka dużych zwolnień personelu i zastępowania go maszynami była błędem.
– Przez ostatnie kilka lat faktycznie usuwaliśmy pracowników ze sklepów, myśląc, że sprzęt zrekompensuje redukcję personelu — powiedział dyrektor generalny Brian Niccol podczas telekonferencji na temat wyników firmy za drugi kwartał 2025 r. – Myślę, że odkrywamy, że to po prostu nie było trafne założenie – dodał.
Fajnie, że zauważył błąd. Tyle tylko, że teraz widzi go każdy. W pierwszym kwartale tego roku zysk Starbucksa liczony na akcje spadł o 40 proc. w porównaniu do danych sprzed roku. O cztery procent zmniejszyła się ponadto na kluczowym dla firmy rynku amerykańskim liczba zawieranych transakcji.
Amerykanom przeszkadza totalna automatyzacja
Opinie klientów sklepów, części analityków i najnowsze spostrzeżenia zarządu Starbucksa sprowadzają się do prostego stwierdzenia, że ludzie w kawiarniach Starbucksa lubią jednak kiedy obsługują ich ludzie. Nie chcą przychodzić do baru kawowego, w którym procedura składania zamówienia i jego odbioru coraz bardziej przypomina obsługę automatu vendingowego. A w tym kierunku przez ostatnie lata ewoluował Starbucks.
Amerykańska sieć od dwóch lat redukuje zatrudnienie. Liczba pracowników w barach kawowych Starbucksa spadła z 248 tys. w październiku 2022 roku do 201 tys. we wrześniu ubiegłego roku. Stało się tak chociaż firma ma więcej punktów sprzedaży niż w przeszłości. Na koniec marca było 40 789. Zatem 5 proc. więcej niż rok wcześniej.
Poprzedni szef Starbucksa, który odszedł z firmy dawno już temu, bo pod koniec 2022 roku, tuż przed odejściem opowiadał w uniesieniu o wielkich planach automatyzacji niemal wszystkiego co możliwe w firmie. Chciał na zakup nowych maszyn i systemów – w tym wielkich ekranów do zamawiania – wydać 450 mln dol. – Teraz, idąc naprzód, pracujemy nad automatycznym zamawianiem w naszej kategorii napojów, którą zamierzamy wdrożyć we wszystkich sklepach w USA w ciągu najbliższych kilku lat — mówił po tym, kiedy udało mu się już zaatomatyzowac sporą część zamówień innych niż dotyczących kawy.
Takie podejście jednak – jak już wiemy – nie zadziałało. Teraz Starbucks wróci do korzeni czyli baristów.
– Dzięki naszej pracy odkrywamy, że inwestycje w siłę roboczą, a nie w sprzęt, są skuteczniejsze w zwiększaniu przepustowości i napędzaniu wzrostu transakcji — powiedział Brian Niccol. Dodał również, że firma wstrzymała wdrażanie kolejnych automatów do zamówień. Porzuciła też planowane wdrażanie maszyn do tłoczenia na zimno i parzenia na zimno.
Problem w tym, że baristom trzeba uczciwie płacić, a to nie jest łatwe dla amerykańskiej sieci, co sugeruje wypowiedź Jasmine Leli, baristka Starbucksa i zarazem delegatka pierwszego związku zawodowego, który powstał w USA w amerykańskiej sieci firmy. Dokładnie w Buffalo w stanie Nowy Jork.
– Bariści są sercem Starbucks i wiemy, czego potrzebujemy, aby dobrze wykonywać swoją pracę: płac, które nadążają za kosztami [życia], lepszego personelu, gwarantowanych godzin pracy i wsparcia, jakie może zapewnić tylko umowa związkowa – powiedziała serwisowi The Register. – Brian Niccol mówi, że chce odmienić sytuację firmy, a jeśli to prawda, jego pierwszym priorytetem powinno być sfinalizowanie uczciwych umów z 11 tys. baristami należącymi do związku i wspieranie tych, którzy są zaangażowani w budowanie lepszego Starbucks – dodała.