Wojna handlowa i technologiczna między dwoma największymi gospodarkami świata znów nabiera tempa.
Po kilku miesiącach względnego spokoju i rozmów o współpracy technologicznej, prezydent USA Donald Trump zapowiedział nałożenie dodatkowych 100-procentowych ceł na chińskie towary. Pekin natychmiast odpowiedział nowymi opłatami portowymi dla amerykańskich statków.
Trump grozi cłami i kontrolami eksportu
W piątek prezydent Trump ogłosił, że od przyszłego miesiąca Stany Zjednoczone nałożą 100-procentowe cła na import z Chin. Ograniczą też eksport kluczowego oprogramowania. To reakcja na wcześniejszą decyzję Pekinu o zaostrzeniu zasad eksportu metali ziem rzadkich. Surowców niezbędnych do produkcji elektroniki, samochodów elektrycznych czy nowoczesnych systemów uzbrojenia. Pisaliśmy o tym niedawno – patrz poniżej.
– Chiny stają się bardzo wrogie i próbują wziąć świat jako zakładnika – napisał Trump w mediach społecznościowych. W wyniku tych słów indeks S&P 500 spadł o 2,7%, notując największy jednodniowy spadek od kwietnia.
Jednocześnie prezydent zagroził, że może odwołać planowane spotkanie z Xi Jinpingiem. Później jednak nie wykluczył, że mimo wszystko „będzie na miejscu”.
Tymczasem chińskie władze nie pozostają bierne. Rozpoczęły śledztwo antymonopolowe wobec amerykańskiego giganta technologicznego Qualcomm, co może zablokować jego przejęcie innego producenta chipów.
Pekin odpowiada nowymi opłatami portowymi
Zaledwie dzień po wypowiedziach Trumpa Chiny ogłosiły wprowadzenie nowych opłat portowych dla amerykańskich statków, wprost odpowiadając na analogiczne działania Waszyngtonu. Od 14 października każdy amerykański statek cumujący w chińskim porcie będzie musiał zapłacić 400 juanów (ok. 56 dolarów) za tonę pojemności netto – tyle samo, ile Stany Zjednoczone planują pobierać od chińskich jednostek.
Według chińskiego ministerstwa transportu, amerykańskie opłaty „poważnie naruszają zasady handlu międzynarodowego” i „szkodzą relacjom morskim między krajami”. Obie strony planują też stopniowe podnoszenie stawek do kwietnia 2028 roku.
Eksperci przewidują, że w krótkim okresie działania te zwiększą koszty dla amerykańskich konsumentów i obniżą zyski firm transportowych. Długofalowo mogą natomiast wzmocnić pozycję chińskiego przemysłu stoczniowego. Ten już dziś odpowiada za ponad 53% globalnej produkcji statków, podczas gdy USA zaledwie za 0,1%.
Wojna o surowce, technologię i morza
Obecny konflikt nie dotyczy już tylko ceł na towary konsumpcyjne. Coraz bardziej przypomina rywalizację o kontrolę nad technologicznymi i surowcowymi podstawami nowoczesnej gospodarki. Od metali ziem rzadkich po chipy i infrastrukturę portową.
Eksperci podkreślają, że chińskie władze starannie kalkulują swoje ruchy. Nowe przepisy dotyczące eksportu surowców nie wchodzą w życie natychmiast, co może być próbą uzyskania przewagi negocjacyjnej w nadchodzących rozmowach.
– Xi Jinping próbuje przejąć inicjatywę, a administracja Trumpa musi reagować na kolejne ciosy – ocenił Jonathan Czin z Brookings Institution.
Coraz mniej miejsca na kompromis
Choć w teorii obie strony wciąż mówią o chęci dialogu, praktyka pokazuje, że spirala wzajemnych sankcji i opłat nakręca się coraz szybciej. Nawet jeśli do spotkania Trumpa i Xi dojdzie – co dziś wydaje się mało prawdopodobne – trudno oczekiwać przełomu.
Wszystko wskazuje na to, że technologiczno-handlowa zimna wojna między USA a Chinami dopiero się rozkręca. Jwojna handlowaej skutki odczują nie tylko obie potęgi, lecz także reszta świata – od producentów elektroniki po rynki surowców strategicznych.
Foto: Gemini/AI.