Czy może być coś lepszego od jacuzzi? Tak. Pływające jacuzzi – czyli połączenie wanny z hydromasażem z niedużą elektryczną łódką.
Na pomysł zbudowania niewielkiej elektrycznie napędzanej łódki napełnionej ciepłą wodą z bąbelkami amerykańska firma Spacruzzi wpadła już w zeszłym roku. Teraz zaprezentowała jej rozwojową, bardziej dopracowaną i bardziej luksusową wersję. Jest fajnie. Tylko drogo.
Najnowszy model łódki z hydromasażem ma 4,75 metra długości i szerokość 2,5 metra. Do „wanny” o pojemności ponad 1500 litrów wejść może maksymalnie 6 osób. Ale chyba najprzyjemniej jest pływać tym wynalazkiem w dwie osoby.

Pływać można w przyjemnym ciepełku i długo. Woda w łodzi może być podgrzana do temperatury 40 stopni Celsjusza. A maksymalnie cztery zestawy akumulatorów litowych zainstalowane pod „wanną” zasilają silnik, podgrzewacz i wewnętrzny system uzdatniania wody przez okres do 16 godzin.
Łódź Spacruzzi oczywiście nie jest demonem szybkości. Silnik elektryczny o mocy kilku koni mechanicznych pozwala na raczej senne „żeglowanie” po spokojnych wodach z maksymalną prędkością około 7 km na godzinę.
Wady? Cena. Za łódź Spacruzzi musimy zapłacić co najmniej 68,5 tys. dol. Do tego nie kupimy jej od ręki. Po wpłaceniu depozytu wysokości 50 proc. ceny rozpocznie się dopiero budowa naszego pływającego jacuzzi. I zajmie ona około 90–100 dni.
Dość długo, ale jak się szybko zdecydujemy, to może jeszcze w tym roku na Mazurach da się tym czymś popływać…
Foto: Spacruzzi.