W amerykańskim necie jest wesoło. Żywe komentarze w reakcji na potężne podwyżki w chińskich sklepach internetowych.
Z początkiem kwietnia dwie podbijające amerykański rynek e-commerce chińskie platformy sprzedażowe Shein i Temu opublikowały wspólne oświadczenie do swoich klientów w USA. – Aby nadal oferować produkty, które kochasz, bez uszczerbku dla jakości, będziemy wprowadzać zmiany cen od 25 kwietnia 2025 r. – czytamy w nim. Właśnie to się zaczęło dziać. Spora część kupujących do tej pory tanie rzeczy z Chin w necie jest mocno zszokowana.
Średnia cena 100 najczęściej kupowanych produktów kosmetycznych i zdrowotnych Shein wzrosła o 51 proc. po weekendzie, a wiele artykułów podrożało ponad dwukrotnie. Artykuły gospodarstwa domowego i kuchenne podrożały średnio o 30 procent. A odzież damska o skromne na tym tle 8 proc.
W morzu podwyżek na platformach Temu i Shein w USA niektóre są mocno szokujące. Najlepiej sprzedający się zestaw 10 ściereczek kuchennych poszybował np. w górę o ponad 377 proc. A żel do brwi o 199 procent.
W tym wszystkim urocze jest również to, że na rachunkach amerykańskich klientów chińskich sprzedawców pojawiła się nowa pozycja – opłaty importowe (Import Charges). Często potrafi być dużo większa od ceny samego kupowanego produktu.
To wszystko to efekt dwóch ruchów Donalda Tumpa. Po pierwsze, wprowadzenia ceł na wysokości 120 proc. na większość towarów z Chin. Po drugie, wyłączenia tzw. zasady de minimis w imporcie. Zwalniała ona paczki przysłane do Stanów o wartości poniżej 800 dol. z jakichkolwiek opłat celnych. To przestaje działać 2 maja.
Za chwilę – jak Chińczycy się nie dogadają z Amerykanami w kwestii ceł – kupowanie w USA na stronach chińskich sklepów jeszcze bardziej wzrosną. 1 czerwca wchodzą w życie kolejne podwyżki opłat od chińskich paczek wjeżdżających do USA.
Foto: Gemini/AI.