El Capitan, najszybszy superkomputer na świecie, zaczął działać w Lawrence Livermore National Laboratory (LNNL) w Kalifornii.
Inauguracja drugiej prezydentury Donalda Trumpa zbiegła się z uruchomieniem najszybszego teraz superkomputera na świecie. El Capitan – jak go nazwano – po dużej liczbie testów przeprowadzanych w ostatnim kwartale ubiegłego roku i uroczystościach jego oddania do użytku z początkiem stycznia, w końcu rozpoczął swoją pracę. Od niej zależeć będzie w dużym stopniu bezpieczeństwo USA.
Nowa maszyna będzie wykorzystywana m.in. do rozwoju amerykańskiej broni jądrowej – w tym symulacji jej wybuchów oraz projektowaniu nowych głowic. Mocy do tego rodzaju obliczeń z pewnością El Capitanowi nie zabraknie.
W teście kwalifikującym do listy TOP500 – najszybszych komputerów świata – uzyskał aż 1,742 EFLOPS-a. To oznacza, że w ciągu sekundy wykonał niemal dwa tryliony (10 z 18 zerami) operacji .zmiennoprzecinkowych. El Capitan jest też jednym z trzech superkomputerów na świecie, którego wydajność jest liczona w eksflopsach, obok również amerykańskich Frontiera i Aurory.
Dla porównania najszybszy polski superkomputer Helios z krakowskiego ACK Cyfronet AGH zajął na tej samej liście co El Capitan 69 pozycję z mocą ponad 30 PFLOPS-ów (1 EFLOPS = 1000 PFLOPS).
El Capitan ma ponad 11 milionów rdzeni procesorów CPU i GPU. Zbudowano go z wykorzystaniem procesorów 4 generacji AMD EPYC i akceleratorów AMD Instinct MI300A. Łącznie czyni to z niego jeden z najbardziej skomplikowanych układów zbudowanych kiedykolwiek przez człowieka.
Czy El Capitan faktycznie jest najszybszy? Cóż… Po pierwsze, w kategorii obliczeń tzw. wysokiej precyzji FP64 to możliwe. Jednak istnieją już maszyny, które wydają się co najmniej mocno konkurencyjne w kategorii mniejszej precyzji FP16 wykorzystywane głównie do budowy systemów sztucznej inteligencji.
Po drugie, fakt, że na liście TOP500 najszybszych komputerów świata nie ma w pierwszej dziesiątce maszyn z Chin wcale nie jest dowodem na ich wielkie technologiczne zacofanie. Bardziej to dowód na to, że ktoś nam tu czegoś nie chce powiedzieć o swoich rzeczywistych dokonaniach.
Foto: Lawrence Livermore National Laboratory (LLNL).