W piątek doszło do największej w historii kradzieży 1,5 mld dol. w kryptowalutach. Trwa transfer tych środków na konta Pjongjangu.
Korea Północna, choć jest krajem niewiarygodnie zacofanym cywilizacyjnie, ma również potężny korpus hakerski. Według raportów Organizacji Narodów Zjednoczonych i firm zajmujących się cyberbezpieczeństwem jej hakerzy ukradli miliardy dolarów z banków i firm kryptowalutowych w ciągu ostatnich kilku lat.
Dość powiedzieć, że około połowa programu rakietowego Korei Północnej została sfinansowana za pomocą takich cyfrowych napadów – tak mówił urzędnik Białego Domu w 2023 r.
Wielki udział w tym mieli cyberprzestępcy z północnokoreańskiej grupy Lazarus. I to oni też stoją wg ekspertów od cyberbezpieczeństwa za atakiem, do którego doszło w piątek.
Wtedy ludzie Kima osiągnęli spektakularny sukces. Udało się wykraść cyfrowe aktywa – przede wszystkim tokeny Ethereum – o wartości aż 1,5 mld dol. Zostały wykradzione przez wyrafinowaną sztuczkę hakerską z rzekomo bardzo bezpiecznego tzw. zimnego portfela obsługiwanego przez Bybit. To z kolei jedna z największych giełd kryptowalut na świecie. Założona przez singapurskiego przedsiębiorcę Ben Zhou w 2018 roku z siedzibą w Dubaju i rozliczana w rajach podatkowych – dość typowy profil dla graczy na globalnym rynku kryptowalut.
Z kradzieżami kryptowalut jest tak, że cyfrowe aktywa po kradzieży trzeba wymienić na jakąś normalną walutę. Zwykle cyberprzestępcy próbują dokonać wymiany cyfrowych tokenów na dolara lub chińskie juany – ze względu na masowość kont prowadzonych w tych walutach i powiązanych z giełdami kryptowalut. Proces prania pieniędzy nie jest łatwy. Zwykle obejmuje serię wymian za pośrednictwem różnych rodzajów waluty cyfrowej, zanim ostatecznie zostaną one zamienione na tradycyjną walutę. I ten proces też trwa.
W tym czasie agenci rządowi i zatrudnieni giełdy walut „dobrzy” hakerzy próbują wyśledzić choć część tych operacji i przechwycić część ukradzionych aktywów. I tak np. w poniedziałek w rozmowie z CNN Tom Robinson, współzałożyciel Elliptic, jednej z firm zajmujących się śledzeniem operacji na rynku kryptowalut, powiedział, że przejęto właśnie 243 tys. dolarów skradzionych pieniędzy. – Kropla w morzu, ale to początek – mówił. Inne grupie udało się ponoć odzyskać do poniedziałku około 43 mln dol. W sumie to są grosze przy skali kradzieży dokonanej przez ludzi Kima.
W tym wszystkim szokująca jest bezradność i milczenie amerykańskiej administracji. Koreańczycy z Północy masowo kradną od lat kryptowaluty – bardzo często od amerykańskich obywateli, budują za to broń jądrową – a USA nie robią z tym prawie nic. Teraz też – rekordowa jednorazowa kradzież w historii rynku i nie ma głośnych reakcji amerykańskiej administracji. Znamienne jest to, że FBI odmówiło w poniedziałek skomentowania całego zdarzenia.
CNN poprosiło o komentarz nijakiego Carlsena – byłego analityka FBI. – Obecna strategia rządów i branży kryptowalut ewidentnie nie działa – mówił i dodał, że koniecznie trzeba wymyślić, jak „odstraszyć i ukarać Koreę Północną za te włamania”.
Foto: Microsoft Designer.