Nie udało się lądowanie japońskiego prywatnego lądownika Resilience na Księżycu. Oznacza to również stratę łazika i dzieła sztuki.
Ta misja mogła przejść do historii. Gdyby się udało, byłoby to pierwsze lądowanie europejskiego łazika na Księżycu i drugie udane lądowanie tam prywatnego lądownika. Na Srebrnym Globie mogła się też pojawić mikroinstalacja artystyczna. Jednak nic z tego.
Kontrola misji straciła kontakt z Resilience w czwartek o godzinie 15:17 czasu wschodniego, tuż przed próbą lądowania. Nie udało się już odzyskać połączenia z pojazdem.
Rano w piątek kontrolerzy misji ustalili, że mało prawdopodobne jest przywrócenie komunikacji z lądownikiem — napisała japońska firma ispace, jego właściciel, w oświadczeniu opublikowanym na X. – Podjęto decyzję o zakończeniu misji.
Tym samym utracony został również mały łazik księżycowy wielkości mikrofalówki, które był na pokładzie Resilience. Tenacious, jak go nazwano, został zbudowany przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA). Miał wędrować po księżycowym Morzu Zimna przez okres do dwóch tygodni.
W tym czasie planowano przeprowadzenie kilku eksperymentów. Łazik wyposażono np. w specjalny elektrolizer do produkcji tlenu i wodoru ze znalezionych „księżycowych zasobów wodnych”. Miał też m.in. moduł do wytwarzania żywności na bazie alg. W przyszłości może to będzie pokarm astronautów na Księżycu.
Ale najgłośniej komentowano inny ładunek łazika – Moonhaouse, dzieło sztuki szwedzkiego artysty Mikaela Genberga. To maleńki model typowego europejskiego domu. Łazik miał go postawić na Księżycu. – Dla mnie Moonhouse jest zarówno wspólnym osiągnięciem, czymś, co stało się możliwe dzięki wysiłkom wielu osób, ale także czymś głęboko osobistym — powiedział niedawno Genberg portalowi Space.com. – To mały dom w ogromnym, pustym miejscu, symbol przynależności, ciekawości i wrażliwości.
Niestety dzieło sztuki ze Szwecji też nie doleciało na Księżyc.
Resilience nie poleciał sam na Księżyc
Tym samym dotąd lądowanie na Srebrnym Globie – poza państwowymi agencjami kosmicznymi – udało się wyłącznie 2 marca tego roku lądownikowi Blue Ghost amerykańskiej firmy Firefly Aerospace. Wystrzelony została 15 stycznia, tą samą rakietą Flacon 9 SpaceX, którą na Księżyc poleciał Resilience.
Jednak japońska sonda dłużej krążyła w kosmosie. I jak już wiemy, jej trajektoria lotu nie zakończyła się szczęśliwie.
W wypadku misji Resilience jeszcze jedno jest ważne. Była to druga nieudana próba lądowania na Księżycu lądownika firmy ispace. Pierwszy rozbił się w kwietniu 2023 roku.
Była to też trzecia próba zdobycia Srebrnego Globu przez Japończyków. Drugą było tylko częściowo udane lądowanie lądownika SLIM Japońskiej Agencji Eksploracji Aerokosmicznej w styczniu ubiegłego roku. Wylądował, ale na „głowie” i działał w tej dziwnej dla niego pozycji dwie noce księżycowe. Brak możliwości rozłożenia paneli słonecznych po upadku spowodowało, że dość szybko zamarzł.
Tak jakieś fatum wisi nad lotami Japończyków na Księżyc. Muszą jeszcze poćwiczyć. Są jednak uparci. Ispace zapowiada kolejną próbę na 2027 roku. Postawa godna prawdziwego samuraja, który nigdy się nie poddaje.
Foto: The Moonhouse.