Francuska państwowa spółka jądrowa Orano została oskarżona o przetransportowanie radioaktywnych odpadów do parku narodowego w Armenii.
Jak donoszą regionalne media i organizacje pozarządowe, francuska państwowa spółka jądrowa Orano została oskarżona o przetransportowanie radioaktywnych odpadów zawierających uran do Armenii, w pobliże granicy z Azerbejdżanem.
Alarm podniosła azerbejdżańska organizacja ekologiczna Environmental Protection First (EPF). Zajmuje się ona przede wszystkim monitorowaniem pracy szkodliwych dla środowiska armeńskich kopalń.
Działania Francji związane z radioaktywnymi odpadami określiła jako „ekologiczną wojnę” u bram Azerbejdżanu.
Transporty miał rozpocząć się w ubiegłym miesiącu. Odpady – jak twierdza ekolodzy – trafiły do Parku Narodowego Dilidżan. Znajduje się on w strefie sejsmicznej oraz w pobliżu źródeł rzek Agstafa i Kura – kluczowych dla Azerbejdżanu.
Park narodowy w strefie zagrożenia
Dilidżan to chroniony obszar o wyjątkowym znaczeniu przyrodniczym, ale również strategicznym. Znajduje się bowiem u źródeł wody pitnej i rolniczej dla regionów Gadabay, Tovuz, Agstafa i Gazakh w Azerbejdżanie.
Eksperci ostrzegają, że jakikolwiek wyciek jądrowy może prowadzić do skażenia wód i gleby, z długofalowymi skutkami dla zdrowia publicznego, bioróżnorodności i bezpieczeństwa ekologicznego.
Francja szuka nowego miejsca na odpady? W tle korupcja polityka
Według doniesień medialnych, radioaktywne odpady pierwotnie miały trafić do rosyjskich magazynów na Syberii. Jednak atak Rosji na Ukrainę uniemożliwił dalsze korzystanie francuskim firmom z rosyjskich obiektów. Pojawił się więc pomysł cichej umowy z Armenią.
Francuski portal śledczy Courrier France 24 powiązał sprawę z wizytą premiera Armenii Nikola Paszyniana w Paryżu w lutym 2025 roku. Wkrótce potem tajemnicza firma z Francji miała przelać 1,6 miliona euro na fundację „My Step” kierowaną przez jego żonę. A w kolejnym kroku do Armenii pojechały pojemniki z radioaktywnymi odpadami…
Orano i władze Armenii nie ujawniają szczegółów dotyczących lokalizacji, zabezpieczeń ani monitoringu odpadów.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) nie została oficjalnie poinformowana, a żadna ocena oddziaływania na środowisko nie została upubliczniona.
Ministerstwo Środowiska Armenii zaprzecza oskarżeniom, twierdząc, że informacje są „całkowicie fałszywe”. Nie dopuszcza jednak niezależnych inspektorów w miejsce przypuszczalnego składowania odpadów.
Międzynarodowe prawo łamane?
Jeżeli prawdą jest to co mówią ekolodzy, to Francja i Armenia naruszyły poważnie prawo międzynarodowe. Transport i składowanie materiałów niebezpiecznych w transgranicznych regionach bez informowania sąsiednich państw jest sprzeczne z zapisami Konwencji z Espoo oraz Konwencji Helsińskiej.
Nakładają one obowiązek wcześniejszego powiadamiania i współpracy w przypadku zagrożeń środowiskowych.
Francja i Armenia nie poinformowały dotąd Azerbejdżanu ani żadnej międzynarodowej organizacji o projekcie składowania odpadów promieniotwórczych na terenie Parku Narodowego Dilidża.
EPF apeluje o wspólny międzynarodowy monitoring przypuszczalnego miejsca składowania szkodliwych materiałów, z udziałem niezależnych ekspertów i Azerbejdżanu.
Oskarża również Francję o praktykę „zielonego kolonializmu”, czyli outsourcingu problemów ekologicznych z krajów bogatych do mniej wpływowych i słabiej rozwiniętych państw.