Ukraina rozszerza arsenał swoich morskich dronów bojowych, wykorzystując je jako mobilne platformy startowe dla dronów bombowych. Najnowszy atak na rosyjskie systemy radarowe na Krymie pokazuje, jak bardzo zmienia się natura współczesnego pola walki.
Na początku lipca Siły Obronne Południa Ukrainy przeprowadziły precyzyjny, nocny atak z użyciem dronów bombowych startujących z bezzałogowych jednostek nawodnych (USV). Celem była rosyjska stacja radarowa Nebo-M na zachodnim wybrzeżu Krymu – kluczowy element rosyjskiej infrastruktury obrony przeciwlotniczej.
Ukraińskie Ministerstwo Obrony opublikowało nagranie z ataku. Widać na nim drony startujące z dziobów morskich jednostek i zrzucające ładunki wybuchowe na rosyjskie cele. Zniszczone zostały trzy kluczowe komponenty systemu: radar RLM-M, radar RLM-D oraz stanowisko kierowania.
Nowy etap wojny dronowej
To nie pierwszy raz, gdy Ukraina wykorzystuje morskie drony do ataku. Po raz pierwszy jednak pełnią one rolę platform do odpalania dronów bombowych. Wcześniej używano z nich głównie dronów typu FPV (first-person view), które były skuteczne, ale ograniczone w zasięgu i sile rażenia.
Drony bombowe oferują nowe możliwości:
- większy zasięg operacyjny,
- większa siła rażenia dzięki cięższym ładunkom,
- możliwość ataku na wiele celów jednym dronem,
- utrzymanie łączności z dronem po zrzuceniu bomby, nie ma potrzeby nurkowania na cel.
Według rosyjskiego kanału Telegram Two Majors, jeden z morskich dronów zdołał się zbliżyć do rosyjskich pozycji i wystrzelił kilka dronów bombowych. Choć sam został później zniszczony przez rosyjskie lotnictwo (bez dowodów wizualnych) i część sprzętu miała trafić w ręce Rosjan.
Starlink i systemy łączności w dronach morskich
Komunikacja w takim układzie opiera się na łączności satelitarnej (w tym Starlink) zainstalowanej na dronach morskich, a także na radiowym połączeniu liniowym z dronami bombowymi. Dzięki temu operatorzy mogą sterować misją zdalnie, a sam dron morski działa jako stacja przekaźnikowa i platforma startowa.
Ukraina od miesięcy rozwija tę technologię. Jej flota dronów morskich przeszła ewolucję od jednorazowych „kamikaze”, przez jednostki zdolne do zwalczania celów powietrznych (m.in. z pocisków AIM-9X i R-73), aż po modułowe jednostki ofensywne i zwiadowcze.
Dlaczego radar Nebo-M był tak ważnym celem
Zaatakowany teraz system Nebo-M to wielozadaniowy radar dalekiego zasięgu. Od 2017 roku stanowi trzon rosyjskich systemów wykrywania zagrożeń powietrznych, w tym pocisków balistycznych i samolotów stealth. Może wykrywać cele z odległości nawet 600 km.
Jego kluczowe elementy to:
- RLM-M – radar VHF 3D do wykrywania celów powietrznych – cena jednostkowa sięga 100 mln dolarów.
- RLM-D – radar pracujący w tzw. w paśmie L z aktywnym skanowaniem elektronicznym (AESA).
- Oba są montowane na ciężarówkach 8×8 i mogą przekazywać dane do systemów obrony powietrznej S-300 i S-400.
Zniszczenie tych radarów tworzy luki w rosyjskiej obronie nad Krymem i północno-zachodnią częścią Morza Czarnego. Dla Ukrainy oznacza to większe szanse powodzenia ataków z użyciem pocisków manewrujących (np. Storm Shadow) czy dronów dalekiego zasięgu.
Asymetryczna przewaga i sygnał dla świata
Ukraina nie ujawnia, ile jednostek USV zostało zaadaptowanych do roli platform dla dronów bombowych. Niemniej skuteczność ostatniego ataku wskazuje na duży potencjał tej taktyki. Nowa forma kombinowanego ataku z morza i powietrza może stać się asymetrycznym narzędziem przewagi. Trudnym do wykrycia i równie trudnym do zatrzymania.
Jak podkreślają analitycy wojskowi, działania Ukrainy w zakresie wojny bezzałogowej są pilnie obserwowane przez siły zbrojne NATO, w tym amerykańską marynarkę wojenną. Już wcześniej określano pierwsze uderzenia dronów morskich jako moment przełomowy w historii wojny autonomicznych systemów.
Foto: Ukraińskie Ministerstwo Obrony.