Są dowody na to, że DeepSeek przesyła dane na rządowe chińskie serwery. Czy to oznacza, że nie powinniśmy już korzystać z chińskiej AI?
Mniej więcej tydzień temu Włosi wprowadzili zakaz korzystania z aplikacji DeepSeeka – została usunięta z internetowych sklepów z oprogramowaniem. Dwa dni temu australijski rząd zabronił używania DeepSeeka na wszystkich urządzeniach i systemach rządowych. W komunikacie podkreślono, że zakaz nie jest spowodowany chińskim pochodzeniem aplikacji, lecz „niedopuszczalnym ryzykiem”, jakie stwarza ona dla bezpieczeństwa narodowego.
DeepSeek trafił też na czarną listą amerykańskiej marynarki wojennej i NASA. Amerykanie zastanawiają się, czy tego zakazu nie rozszerzyć. Czy to oznacza, że DeepSeek faktycznie jest niebezpieczny?
DeepSeek współpracuje z chińskim rządem
W ciągu ostatnich godzin pojawił się pierwszy dowód na to, że DeepSeek faktycznie nie jest rozwiązaniem, delikatnie mówiąc, idealnie transparentnym.
Eksperci Feroot Security, firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem, odkryli, że ten popularny teraz model sztucznej inteligencji, zawiera ukryty kod, który umożliwia przesyłanie danych użytkownika do internetowego rejestru China Mobile, CMPassport.com. Oczywiście kontrolowanego przez tamtejsze władze.
Aplikacja DeepSeek może zatem ułatwiać nieautoryzowane zbieranie danych na skalę globalną.
– Widzimy bezpośrednie połączenia z serwerami i firmami w Chinach, które są kontrolowane przez chiński rząd. I jest to coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliśmy – powiedział Ivan Tsarynny, dyrektor generalny Feroot, w wywiadzie dla ABC News.
Feroot Security twierdzi też, że apka DeepSeeka śledzi poza tym aktywność użytkownika w internecie. Rejestruje, jakie strony odwiedzamy.
Aplikacja zdecydowanie nie, z chatem jest trochę inaczej
Z DeepSeeka można korzystać na trzy sposoby. Rozmawiać z nim przez aplikację na naszej komórce. Otworzyć stronę z jej czatem w przeglądarce stron WWW i w końcu samodzielnie uruchomić model językowy na własnym komputerze lub w chmurze obliczeniowej.
To ostatnie rozwiązane jest adresowane do firm i osób bardziej doświadczonych, zainteresowanych samodzielnym rozwojem własnej AI. I ten ostatni model też wydaje się najbardziej bezpieczny – zwłaszcza jeżeli pracuje na komputerach nie podłączonych do internetu.
Aplikacji DeepSeek zdecydowanie lepiej jest nie uruchamiać na smartfonie. To ryzykowne.
Jeżeli bardzo chcemy skorzystać z DeepSeeka dla własnych osobistych potrzeb, to otwórzmy w przeglądarce stron WWW jej stronę. Ale pamiętajmy o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że chińska AI wykorzysta nasze pytanie do rozwoju – robi tak każda AI.
Po drugie, może zapamiętać wpisane przez nas słowa. I po trzecie zawsze też będzie nas już kojarzyła po adresie mejl, który musieliśmy podać w trakcie rejestracji. Absolutnie kluczowe jest więc, by w rozmowie z nią nie podawać już więcej ŻADNYCH innych danych o nas. Porozmawiajmy z nią najlepiej o kwiatkach albo o Mickiewiczu.
Ale zanim to zrobimy, zastanówmy się, czy nie lepiej o to samo spytać którąś z amerykańskich konkurencyjnych AI – np. ChatGPT lub Gemini.
Foto: ChatGPT/AI.