Miasto Chaozhou w chińskiej prowincji Guangdong chwali się, że zbuduje tak dużą morską farmę wiatrową, że dostarczy ona więcej energii niż teoretycznie są w stanie wszystkie norweskie elektrownie razem wzięte lub mniej więcej 80 proc. polskich.
Moc nowej morskiej farmy wiatrowej ma sięgnąć 43,4 GW. Dla porównania łączna moc zainstalowana wszystkich źródeł energii elektrycznej w Polsce wyniosła w lipcu 58,4 GW – w tym są zarówno elektrownie i elektrociepłownie węglowe, jak i OZE – a moc największej polskiej elektrownii Bełchatów przekracza 5 GW i tylko to starcza do zaopatrywania w prąd niemal 20 proc. Polaków.
Chiński wiatrowy gigant powstanie na wodach Cieśniny Tajwańskiej w odległości od 75 do 185 km od wybrzeża miasta Chaozhou. Miejsce wybrano niemal idealnie – wiatr wieje tam często i turbiny mają pracować przez 43-49 proc. czasu, co jest bardzo dobrym rezultatem.
Elektrownia – co wydaje się najbardziej szokujące – ma już działać w 2025 roku i szanse na to wydają się duże, biorąc pod uwagę osiągnięcia Chin na polu rozwoju morskiej energetyki wiatrówej.
Państwo Środka w ubiegłym roku podłączyły więcej mocy wytwórczych morskiej energii wiatrowej – dokładnie 17 GW – niż każdy inny kraj na świecie zainstalował w ciągu ostatnich pięciu lat. Do Chin należały z początkiem tego roku elektrownie na morzu o łacznej mocy 26 GW, a to mniej więcej połowa mocy wszystkich elektrownii morskich na całym świecie.
Tuż przed ostatnim 20. Zjazdem Parii w Pekinie Chiny pochwaliły się też rekordową turbiną morską o mocy 13,6 MW i rekordowej średnicy wirnika wynoszącej 252 metry.
– Będziemy aktywnie i rozważnie działać na rzecz osiągnięcia szczytowych emisji dwutlenku węgla i neutralności węglowej. W oparciu o chińskie zasoby energetyczne i surowcowe będziemy rozwijać inicjatywy mające na celu osiągnięcie szczytowych emisji dwutlenku węgla w dobrze zaplanowany i stopniowy sposób, zgodnie z zasadą uzyskania nowego przed odrzuceniem starego – mówi prezydent Chin, Xi Jinping w przemówieniu otwierającym Kongres 16 października.