Jeżeli nie zdobyłeś jakikolwiek siedmiotysięcznika, to już nie wejdziesz na najwyższą górę świata. Nepal wprowadza nowe przepisy.
Nepal od dawna jest krytykowany za wydawanie zbyt dużej liczby zezwoleń dla wspinaczy zainteresowanych wejściem na Mount Everest. Ostatnio wydawał ich około 300 rocznie. I w zasadzie pozwalał każdemu kto zapłacił podjąć się wyzwania, któremu jako pierwszy podołał w 1953 roku Edmund Hilary.
Takie liberalne podejście kończyło się dla całkiem sporej liczby kiepsko przygotowanych śmiałków fatalnie. Rekord padł w 2023 roku. 17 wspinaczy zginęło, próbując zdobyć Czomolungmę. W ubiegłym roku ofiar było 9, a w tym roku – do połowy maja było ich 7. Niewykluczone więc, że idziemy na kolejny rekord.
Nepal postanowił więc coś z tym zrobić i przyjął nowe prawo, które mocno ogranicza wyprawy na Mount Everest.
Po pierwsze, pozwolenie na zdobycie najwyższego szczytu świata zdobędą ci, którzy wcześniej weszli na górę o wysokości co najmniej 7 tys. metrów n.p.m.
Po drugie, śmiałkowie muszę przedstawić zaświadczenie lekarskie, że w ogóle się nadają do wyprawy. Ma być wystawione przez ośrodek zatwierdzony przez nepalski rząd. Nie będą wydawane zezwolenia osobom z problemami zdrowotnymi.
Nowe przepisy mówią również o konieczności wykupienia ubezpieczenia, które pokryje ewentualne koszty sprowadzenia zwłok z góry. To na wypadek gdyby jednak komuś i tak się nie udała wycieczka. Wyprawy po zwłoki w wysokie Himalaje są kosztowne i niebezpieczne.
No i do tego – już niezależnie – od nowych przepisów, Nepal podnosi cenę „biletu” na Mount Everest o 36 proc. do 15 tys. dol.
Przy tym wszystkim mają być chronione miejsca pracy dla Szerpów. W zasadzie tylko oni będą mogli być przewodnikami w najwyższych partiach Himalajów.