Apple to chyba najbardziej znana amerykańska firma obok McDonald’sa. Teraz Trump stawia ją przed absolutnie wyjątkowym wyzwaniem.
Gdyby cła ogłoszone przez Trumpa w środę miały się utrzymać, to niewykluczone, że zaraz będziemy mieć globalną wojnę handlową i wielki kryzys. Cały nadzieja w tym, że skończy się dużym zamieszaniem, a potem krokiem wstecz. Tak, jak już wcześniej za Trumpa było nie raz. Możliwe więc, że za jakiś czas nowe umowy handlowe powstrzymają świat przed upadkiem w przepaść światowej recesji.
To bowiem, że jakieś wyłączenia z ceł i ich modyfikacje są niezbędne, doskonale pokazuje sytuacja w jakiej znalazł się Apple. Producent iPhonów po prostu nie może funkcjonować teraz w świecie kreślonym właśnie na nowo przez amerykańskiego prezydenta.
Gdzie produkowane są iPhony, iPady i komputery Mac
Apple w Stanach nie produkuje prawie nic. Skręca wyłącznie w Teksasie komputery Mac Pro, których prawie nikt nie kupuje. To skrajnie niszowy produkt. Niemal wszystko, co kupują Amerykanie i reszta świata od Apple pochodzi z Azji, dokładniej z Chin. A więc z państw, na które Trump nałożył właśnie ekstremalnie wysokie cła.
Według szacunków Evercore ISI z ubiegłego miesiąca Chiny odpowiadają za około 80 proc. zdolności produkcyjnych Apple. Firma Bernstein wyliczyła ponadto, ze za 40 proc. sprzedaży Apple stoją jego chińscy dostawcy. W Państwie Środka montowanych jest m.in. 90 proc. telefonów iPhone i 80 proc. iPadów.
Ważne fabryki Apple’a są w Indiach i w Wietnamie. Według Evercore ISI obecnie w Indiach montuje się od 10 proc. do 15 proc. iPhone’ów. W Wietnamie z kolei powstaje około 20 proc. iPadów i 90 proc. drobnych urządzeń z logo nadgryzionego jabłka, takich jak smartwatche i słuchawki.
Na mapie ważnych miejsc produkcyjnych Apple’a jest także Malezja. Tam powstają, podobnie jak w Tajlandii, komputery Mac.
Cła na iPhony na poziomie nawet 54 proc.
Problem w w tym, że wszystkie azjatyckie państwa, w których Apple coś produkuje, zostały obłożone drastycznymi cłami. Chiny będą obciążone nową taryfą celną wysokości 34 proc. To plus obecna stawka na poziomie 20 proc, oznacza, że faktyczna stawka celna nałożona na Pekin za kadencji Trumpa powiększa się do 54 proc.
Nie wiele lepiej jest w wypadku innych krajów azjatyckich, gdzie Apple ma zakłady. Na towary z Wietnamu Trump nałożył 46 proc. cła, z Tajlandii 36 proc., z Indii 26 proc., a z Malezji 25 proc.
Rozwiązanie dla Apple’a jest jedno. No, może dwa. Pierwszym jest przeniesienie produkcji do USA. Ale to trwa, kosztuje i poza tym nie jest pewne, czy uda się potem utrzymać „niskie” ceny dla Amerykanów.
Rozwiązanie numer dwa to żebrać w Białym Domu o wyłączenia z ceł. Apple to już robi. Nie przypadkiem miesiąc temu firma Apple ogłosiło, że chce wydać ponad pół biliona dolarów i zatrudnić 20 000 osób w ciągu najbliższych czterech lat w USA. Czy to wystarczy, by Biały Dom zgodził się na wyjątek? Tego to chyba sam Trump jeszcze nie wie.
Foto: ChatGPT/AI.