Automaty, roboty i aplikacje coraz częściej zaczynają być wykorzystywane w lokalach gastronomicznych. Również w Polsce.
Jeden z menedżerów sieci Chick-fil-A pochwalił się dziennikarzowi Bloomberga, że w barach jego firmy skończył się koszmar wyciskania cytryn. Praca to była, jego zdaniem, męcząca, personel jej nie lubił, niektórzy – korzystając z mechanicznych wyciskarek – czasem się kaleczyli. Sieć uruchomiła więc wielką i w pełni zautomatyzowaną maszynę do wyciskania soku z cytryny. Postawiono ją w zakładzie na północ od Los Angeles.
Rozwiązanie sprawdza się z biznesowego punktu widzenia doskonale. Maszyna wyciska cytryny szybciej i lepiej od pracowników. Do ostatniej kropelki. Gdy to robili pracownicy, dużo soku się marnowało. Teraz wydajność wyciskania wzrosła o 40 proc.
Wyciśnięty sok jest rozwożony do barów. Tam pracownicy dodają do niego już tylko wodę i cukier w odpowiednich proporcjach.
Całe rozwiązania – jak powiedział menedżer z Chick-fil-A – mimo kosztów rozwiezienia soku do restauracji, pozwoliło zaoszczędzić 10 tys. godzin pracy pracy dziennie. To jest 1250 ośmiogodzinnych etatów.
Poza tym maszyna – to taka wisienka na torcie – wyciska przy okazji olejek ze skórek cytryn. Ten następnie sprzedawany jest firmom kosmetycznym. Jest więc i dodatkowy zysk.
Automaty zastępują sprzedawców
Gastronomia praktycznie na całym świecie próbuje też zautomatyzować proces zamawiania i płatności za jedzenie. I idzie jej to naprawdę nieźle.
Chyba niemal każdy czytający te słowa choć raz próbował zamówić i kupić coś w McDonald’s, korzystając z ich automatycznych kiosków z dużymi ekranami. Każdy też korzystał choć raz z aplikacji do zamawiania jedzenia do domu. Albo może próbował z rozwiązania, w którym zamawiany je w komórce, a potem samodzielnie odbieramy już spakowane z lokalu.
W Europie intensywnie rozwijany jest też pomysł zamawiania i płacenia w komórce po zeskanowaniu kodu umieszczonego na stoliku. W Chinach trochę inaczej działające rozwiązanie oparte na aplikacjach WeChat lub AliPay to oczywista oczywistość.
W Stanach sieci barów rzuciła się na systemy do automatycznego zamawiania, gdy niektóre stany – takie jak Kalifornia – podniosły płacę minimalną. Są już tego spektakularne efekty.
Teraz np. około 45 proc. sprzedaży Yum! Brands, operatora restauracji KFC, Pizza Hut, Taco Bell i The Habit Burger Grill, odbywa się cyfrowo. To mniej więcej dwa razy więcej niż w 2019 roku.
Roboty zabiorą część pracy kelnerom
W restauracjach nieodległej przyszłości będzie też mniej kelnerów. Roboty-kelnerzy to nie jakąś odległa pieśń przyszłości, ale wkraczająca do lokali gastronomicznych rzeczywistość. Również w Polsce.
Wyraźnie przybywa lokali, gdzie samojezdne roboty z tackami rozwożą tacki z jedzeniem po lokalu. Gdy jakieś ponad dwa lata temu tak maszyna pojawiła się w jednej z restauracji na lotnisku w Krakowie, była sensacją. Teraz dziwi dużo mniej.
Tych wszystkich rozwiązań będzie więcej również dlatego, że one tanieją. Wspomnianego robota-kelnera można wyleasingować w Polsce już za 1500 zł miesięcznie, a czasem nawet mniej. Nie pracuje na pewno tak jak kelner, ale jest wyraźnie od niego tańszy…
Foto: Keenon.