Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) przygotował nowy program dopłat do samochodów elektrycznych z budżetem 1,6 mld zł.
Tylko do końca stycznia będzie obowiązywał aktualny program dopłat do zakupu, leasingu lub wynajmu nowego samochodu elektrycznego. NFOŚiGW przygotował kolejny, który startuje w lutym – wtedy będzie można składać pierwsze wnioski.
Przyjęcie nowego programu poprzedziły szerokie konsultacje z udziałem przedstawicieli m.in. administracji rządowej, samorządów terytorialnych, organizacji pozarządowych, organizacji pracodawców i przedsiębiorców, partnerów gospodarczych i społecznych. Zgłoszono ponad 300 uwag lub propozycji zmian, część z nich została uwzględniona – m.in. wprowadzono wyższą podstawową kwotę dofinansowania dla osób fizycznych posiadających Kartę Dużej Rodziny.
Wstępnie zadeklarowana kwota 1,6 mld zł ma pozwolić zdaniem urzędników wesprzeć około 40 tys. transakcji.
Zmian w nowym programie jest kilka. Z punktu widzenia potencjalnych nabywców część jest korzystna, część nie. Nie wszystko jest poza tym jeszcze jasne.
Nowy program „Mój elektryk”. Kto może skorzystać i jaka kwota dotacji?
Beneficjenci programu tym razem mogą być osoby fizyczne oraz przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą.
Z programu wyłączono firmy. Nie uda się więc z jego pomocą zelektryfikować flot w znakomitej większości przedsiębiorstw. Floty raczej nie są typowe w niewielkich jednoosobowych działalnościach gospodarczych.
Na zakup, leasing lub wynajem długoterminowy nowego samochodu elektrycznego będzie można dostać maksymalnie 40 tys. zł dotacji. Co oczywiste pod kilkoma warunkami, z których na razie znamy tylko niektóre.
Wiadomo, że maksymalna kwota dotacji obejmuje premię za złomowanie pojazdu spalinowego oraz wypłacona będzie pod warunkiem, że dochód wnioskodawcy nie przekracza 135 tys. zł.
Maksymalna cena zakupu pojazdu kwalifikującego się do uzyskania wsparcia to natomiast 225 tys. zł netto (bez VAT), podczas gdy w obecnym programie jest to 225 tys. zł brutto (z VAT). W praktyce więc np. Teslę Y i to nawet niekoniecznie w najtańszej wersji spokojnie za to uda się kupić.
Auto nie może mieć przy tym na liczniku więcej niż 6 tys. km – to furtka, która może pozwolić na kupno pojazdu demonstracyjnego.