Seaborg Technologies to duńska firma, która zamierza do 2025 roku zbudować elektrownię jądrową na statku. To ma być idealne rozwiązanie dla krajów rozwijających się.
Pomysł nie jest całkiem nowy. W maju w mieście Pewek na Czukotce została oficjalnie oddana do użytku pierwsza na świecie pływająca elektrownia atomowa Akademik Łomonosow. Powstała na pozbawionej własnego napędu barce, ale zdolnej do długotrwałego holowania o długości 144 metrów. Pracują na niej dwa reaktory jądrowe o łącznej mocy 70 MW i 150 MWe, co może wystarczyć do zaopatrywania w prąd i ciepło miasta wielkości 100 tys. mieszkańców.
Tak na marginesie, to reaktory wykorzystane w rosyjskiej pływającej elektrownii są dobrze znaną i sprawdzoną konstrukcją – wcześniej Rosjanie napędzali nimi swoje najnowsze atomowe lodołamacze.
W praktyce Akademik Łomonosow ma przyspieszyć rozwój północnego regionu Rosji i będzie główną elektrownią Czukotki. Dodatkowo to najbardziej na północ położona teraz na świecie elektrownia jądrowa.
Pomysł Duńczyków jest podobny. Seaborg Technologies chce zbudować w koreańskich stoczniach pływające elektrownie jądrowe o mocy 100 MW. Będzie je można eksploatować przez 24 lata.
Spółka zdobyła już pierwsze istotne kwoty na rozwój swojego pomysłu – około 20 mln euro. Wyłożył je między innymi Andrers Holch Povlsen, najbogatszy Duńczyk, miliarder, do którego należy wielki sprzedawca odzieży Bestseller.
Pływające elektrownie jądrowe – szybko i bezpiecznie?
Troels Schönfeldt, szef Seaborg Technologies, twierdzi, że elektrownie pomysłu jego firmy będzie można budować bardzo szybko – na budowę pojedynczej potrzeba dwa lata.
Jego zdaniem takie pływające źródła zeroemisyjnej energii to idealne rozwiązanie dla krajów rozwijających się – takich, które potrzebują coraz więcej energii, ale nie stać ich na budowę wielkich elektrownii jądrowych i ponadto nie mają odpowiednio rozwiniętej sieci energetycznej pozwalającej rozwijać im rozproszoną energetykę opartą na takich źródłach jak słońce i wiatr. Pływające elektrownie jądrowe – jak uważa Schönfeldt – pozwolą uniknąć biedniejszym krajom rozwijania tradycyjnej energetyki opartej na spalaniu węgla, ropy lub gazu. Pomogą więc również walczyć z globalnym ociepleniem.
Seaborg Technologies twiedzi, że jego rozwiązanie jest bardzo bezpieczne – praktycznie nawet w wypadku awarii lub innego nieszczęśliwego zdarzenia nie ma możliwości, by radioaktywne materiały wydostały się z pływającej elektrownii.
Tej opinii nie podzielają ekolodzy. Jan Haverkamp z Greenpeace w wypowiedzi dla brytyjskiego Guardiana uważa, że pływające elektrownie jądrowe dla krajów rozwijających się to „przepis na katastrofę” związany z dużą nieprzewidywalnością tego, co może zdarzyć się przy wybrzeżu, gdzie zacumowana jest elektrownia. Ma wątpliwości, czy będzie ona w stanie przetrwać np. sztorm lub tsunami.
Foto: Akademik Łomonosow/By Elena Dider – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=81925985
Czytaj więcej: Ludzkość wpompowała w tym roku w atmosferę 34 mld ton CO2. Ciągle za dużo.
Czytaj więcej: Przełom. Dania nie chce wydobywać jeszcze więcej ropy z dna Morza Północnego.