iPhone SE (2020) – czy warto kupić? Trzy powody za i trzy przeciw

iphone se 2020

O tym, że Apple pracuje nad nowym „tanim” telefonem mówiono co najmniej od kilku miesięcy. I w końcu jest. To z pewnością niezła komórka, ale też nie dla każdego. Ma wyraźne zalety, ma też wady.

Zacznijmy od tego, co w nowym smarftonie jest fajnego, czyli dlaczego warto rozważyć kupno iPhone’a SE.

To jest nowy iPhone

iPhone SE, nawet jeżeli jest najtańszym w ofercie Apple’a smartfonem, to i tak należy do grupy produktów sygnowanych logo z nadgryzionym jabłkiem.

Za tym idzie – po pierwsze prestiż – fajnie jest mieć iPhone’a w kieszeni. Za tym idzie też wysoka jakość – iPhone SE to starannie zaprojektowane i solidnie wykonane urządzenie. 

Jakość w wypadu iPhone’a SE potwierdza między innymi to, że spełnia on normę pyło i wodoodporności IP67 i fakt, że długo – co najmniej przez kilka lat – ten telefon będzie, podobnie jak inne iPhone’y, aktualizowany przez Apple’a. A na pewno dłużej od wielu konkurencyjnych smartfonów.

iPhone SE ma potężny procesor

W nowym smartfonie zainstalowano znany z zeszłorocznych iPhone’ów procesor Apple A13 Bionic – to potężna kość. Współpracuje prawdopodobnie – tego Apple nie podał, ale zrobiły to chińskie źródła – z 3 GB pamięci RAM.

Taki układ gwarantuje, że smartfon będzie działał płynnie i to bez względu na to, co będziemy na nim robić – grać w wymagające gry, oglądać filmy lub montować filmik wideo.

Apple twierdzi, że nowy iPhone SE jest szybszy o 40 proc. od iPhone’a 8 i ponad dwa razy bardziej wydajny od iPhone’a SE 2016.

iPhone SE i tylko jeden dobry obiektyw

Na pierwszy rzut oka iPhone SE ma kiepski aparat. Tylko jeden obiektyw z tyłu i tylko 12 Mpix. Bida w porównaniu do tego, co już na średnim poziomie oferuje chińska i koreańska konkurencja, o flagowcach już nie wspominając.

Ale te liczby niewiele mówią. Aparat tutaj to rozwinięcie bardzo udanego układu z iPhone’a 8. Obiektyw jest jasny – f/1.8 i wyposażony w układ optycznej stabilizacji obrazu. Do tego dochodzi wspomniany wydajny procesor i nowe algorytmy obróbki obrazu – w sumie fotki z iPhone’a SE będą z pewnością bardzo dobre.

Ale… nie tak dobre, jak ze smartfonów serii iPhone 11. Bardzo dobry aparat oparty na jednym stałoogniskowym obiektywie nie zaoferuje nam ani świetnych zdjęć nocnych – nie przypadkiem Apple się nimi nie chwali przy prezentacji modelu, ani też dużych zbliżeń. Niemniej fotki pstrykane w piękny słoneczny dzień będą niemal boskie…

———————————————————

Wiemy już dlaczego ten telefon warto kupić. Teraz czas na odpowiedź na pytanie, dlaczego być może należy rozważyć inne opcje.

Mały ekran

Żyjemy w czasach, kiedy smartfon jest już w bardzo niewielkim stopniu przede wszystkim telefonem. To urządzenie do zaawansowanej komunikacji ze światem i korzystania z cyfrowych mediów, co w praktyce oznacza, że często oglądamy dzisiaj na komórce zdjęcia, filmy, mapy i ilustracje. Często też na nim piszemy, często korzystamy z gier i aplikacji, w których musimy wprowadzać jakieś dane, przesuwać wirtualne suwaki itd.

Do tego wszystkiego najbardziej nadaje się duży ekran – im większy, tym lepiej. Jedyne co ogranicza rozmiar ekranu w smartfonie to konieczność stworzenia urządzenia, które będzie nadal lekkie i poręczne – po prostu mobilne. W praktyce oznacza to, że powinno zmieścić się do kieszeni.

Tak na marginesie, to właśnie chęć połączenia dużego ekranu z koniecznością zachowania kompaktowych rozmiarów smartfona popycha konstruktorów do tworzenia komórek z zaginanymi ekranami.

Tyle wstępu. Uwaga o nowym smartfonie Apple’a w tym kontekście będzie krótka. iPhone SE ma za mały ekran. 

Ekran o przekątnej 4,7 cala (rozdzielczość tu nie ma specjalnego znaczenia) i archaicznych proporcjach 16:9, mówiąc nieco żartobliwie, bardziej przypomina wizjer w czołgu, niż nowoczesny ekran OLED dobrego smartfonu. Komuś oczywiście taki nieco pękaty mały ekran się spodoba, ale korzystanie ze smukłych około „6-calówek” konkurencji wielu uzna za przyjemniejsze.

Nie na polskie drogi

Kupując dzisiaj smartfon, coraz częściej chcemy, by zintegrował się z systemem audio w naszym samochodzie. To w praktyce oznacza nie tylko wysyłanie strumienia audio z muzyką przez Bluetooh do samochodowego radia, ale korzystanie z bardziej zaawansowanych rozwiązań, czyli aplikacji Android Auto lub Apple CarPlay. Wtedy wygodnie się z samochodu dzwoni, bezpiecznie korzysta z nawigacji i komfortowo odpala Spotify.

I niestety iPhone SE ma tutaj tę samą poważną wadę, co KAŻDY inny iPhone. Nie możemy wydawać głosowych poleceń po polsku, a to ma za kierownicą ogromne znaczenie i wie to każdy, kto korzysta z Asystenta Google w samochodzie – to bardzo użyteczne narzędzie.

Apple powinien w końcu nauczyć Siri mówić po polsku. Brak tej funkcji boli – i to boli coraz bardziej.

iPhone SE nie jest tani

Nowy iPhone oznacza spory wydatek. W Polsce kosztuje 2199 zł, 2449 zł lub 2949 zł w zależności od tego, czy kupimy go w wersji z 64, 128 lub 256 GB pamięci na dane. 

To dużo pieniędzy jak za telefon z ograniczeniami, o których wspomnieliśmy. Za takie pieniądze można naprawdę już znaleźć sporo interesujących komórek. 

iPhone SE z pewnością będzie hitem w Stanach – między innymi dlatego, że tam Apple wycenił jego najtańszą wersję na 399 dol. – dokładnie tak samo, jak model SE z 2016 roku. Te 399 dol. po dzisiejszym kursie to niecałe 1700 zł. Zdecydowanie fajniejsza jest ta cena od polskiej. Gdyby taka była w Polsce, Apple miałby szanse na duży sukces rynkowy.

Z ceną 2200 zł za model z 64 GB RAM tak różowo już nie będzie. Zwłaszcza w trudnych czasach koronawirusa.

Foto: Apple.

Czytaj więcej: Red Magic 5G – demon wydajności. Ma pierwszy na świecie ekran 144 Hz, nawet 16 GB RAM i wiatraczek.
Czytaj więcej: Ostrożnie z kupowaniem starszych modeli smartfonów. Przestają być aktualizowane – tak jak teraz np. Samsung Galaxy S7.

Podziel się artykułem