Huawei rozpoczął sprzedaż w Chinach nowego tabletu, który ma konkurować z iPadem Pro. Wkrótce MatePad Pro pojawi się też na innych rynkach. Ale przez ban Trumpa, a więc w praktyce brak aplikacji Google nie odniesie na nich raczej dużego sukcesu.
Od strony sprzętowej Huawei MatePad Pro musi się podobać. Lekki, cienki z malutką ramką dookoła dokoła ekranu – o przekątnej 10,8 cala, rozdzielczości 2560×1600 punktów i jasności 540 nitów – wygląda bardzo atrakcyjnie.
Do tego solidny środek – mocny procesor Kirin 990 z 6 lub 8 GB RAM i od 128 do 512GB na dane. Jest też duża bateria 7250 mAh z funkcjami ładowania szybkiego i zwrotnego, aparat główny f/1.8 z matrycą 13 Mpix i do selfie 8 Mpix.
Do Huawei MatePad Pro można dokupić klawiaturę i elektronicznego pena (M-Pencil), który na magnesie może być przyczepiony do tabletu – to rozwiązanie na czas podróży. Do wyboru są również wersje obsługujące sieć 5G.
Huawei MatePad Pro – niestety bez Google
Jednym słowem, od strony sprzętowej Huawei MatePad Pro to bardzo interesująca propozycja. Niestety, ważne jest również oprogramowanie. I tu kłopot.
MatePad Pro ma zainstalowaną powszechnie dostępną wersję Androida 10 i żadnych aplikacji Google. Nie może korzystać – przez sankcje Amerykanów – z rozwiązań amerykańskich spółek. A bez programów Google, trudno wyobrazić sobie, że MatePad Pro będzie popularny w Polsce lub szerzej w Europie, kiedy tu w końcu trafi.
Zwłaszcza, że to nie będzie tani tablet. W Europie za najtańszą wersję tylko z Wi-Fi, 6 BG RAM i 128 GB pamięci na dane trzeba będzie zapłacić 550 euro. Za MatePad Pro z 5 G, 8 GB RAM i 512 GB pamięci na dane już 950 euro. Do tego M-Pencil ma kosztować 100 euro, a klawiatura 130 euro.
Foto: Huawei.
Czytaj więcej: Kolejna odsłona wojny Trumpa z Huawei. Biały Dom składa nowe pozwy.
Czytaj więcej: