Blamaż Saudyjczyków? Wydają na zbrojenia więcej od Rosjan i nie obronili rafinerii

Konferencja prasowa po ataku na rafinerie

25 pocisków manewrujących i dronów zaatakowało 14 września dwie rafinerie w Arabii Saudyjskiej. Żaden z nich nie został przechwycony, chociaż Saudowie na wojsko w ubiegłym roku wydali więcej od Rosjan i mniej tylko od USA i Chin.

Według Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) – najbardziej wiarygodnej instytucji na świecie informującej o wydatkach na zbrojenia – Arabia Saudyjska wydała na armię w ubiegłym roku 67,6 mld dol. Saudowie mają więc większy budżet obronny niż np. Indie, Francja, Rosja, Wielka Brytania i Niemcy, sześciokrotnie większy od naszego (który, dodajmy, w kategoriach świata nie jest taki mały – w zestawieniu SIPRI mamy 19 miejsce) i mniejszy wyłącznie od amerykańskich i chińskich wydatków na zbrojenia.

Arabia Saudyjska ma też wiele zaawansowanych systemów obrony powietrznej, w tym np. sześć baterii Patriot, niemiecki system przeciwlotniczy krótkiego zasięgu Skyguard i nieco starszy francuski Shahine. Saadowie wkrótce też kupią od Amerykanów system antyrakietowy THAAD – cud techniki do zwalczania rakiet balistycznych. Na pierwszy rzut oka wydaje się więc dziwne, że tak łatwo, bez żadnego przeciwdziałania, zaatakowano ich kluczową infrastrukturę. Zwłaszcza, że wydawać się może, że armia saudyjska – walcząca teraz w Jemenie – powinna mieć poziom wyszkolenia powyżej przeciętnego.

– Saudyjski rząd ma teraz niełatwy orzech do zgryzienia. Trzeba wyjaśnić, jak to się stało, że państwo, które jest trzecie na świecie pod względem wydatków na zbrojenia nie potrafiło obronić swoich najbardziej cennych instalacji naftowych – mówił już we wtorek w ubiegłym tygodniu, trzy dni po ataku w CNBC, Gary Grappo, były amerykański dyplomata.

Po pierwsze, brak odpowiednich systemów

Najbardziej zaawansowane systemy obrony powietrznej Arabii Saudyjskiej są w stanie zestrzelić nadlatującą rakietę balistyczną lub samolot, ale niestety z pociskami manewrującymi na niskich wysokościach i stosunkowo niedużymi dronami radzą sobie gorzej – nie są zaprojektowane do zwalczania takich zagrożeń.

Niemieckie baterie przeciwlotnicze krótkiego zasięgu Skyguard, w których podstawą są szybkostrzelne działka niewielkiego kalibru, teoretycznie mogłyby zestrzelić nadlatujący pocisk manewrujący lub większego drona, ale musiałyby być zintegrowane z całym systemem zdolnym wykryć je odpowiednio wcześniej. Opieranie się tutaj wyłącznie na radarach będących częścią Skyguarda jest niewystarczające, mają zasięg około 20 km, więc od ewentualnego wykrycia przez nie wielu małych celów jest już bardzo mało czasu na ich unieszkodliwienie.

Nic nie wiadomo też o tym, by Saudowie dysponowali najnowszą generacją broni do zwalczania dronów w rodzaju systemów zakłócających ich lot lub też, by ich armia ćwiczyła od dawna jakieś inne, mniej standardowe techniki ich unieszkodliwiania – jak od dawna robią to choćby Rosjanie, ucząc np. snajperów strzelania do dronów lub testując ich niszczenie za pomocą różnych rodzajów standardowej broni przeciwlotniczej i strzeleckiej.

Po drugie, całkowite zaskoczenie

I tu przechodzimy do drugiego problemu. Saudowie nie spodziewali się w ogóle takiego ataku. Zarówno na poziomie strategicznym – dlatego kupowali głównie wyrafinowane systemy antyrakietowe, a nie broń do niszczenia dronów. Jak i na poziomie operacyjnym – nie zakładali, że właśnie te rafinerie, która zaatakowano, staną się celem właśnie dla takiej, a nie innej broni i to jeszcze z innego kierunku niż się spodziewano.

To źle świadczy o saudyjskiej armii, która ma nowoczesny sprzęt, ale z wyszkoleniem żołnierzy i planowaniem operacji jest już gorzej – co potwierdza wielu ekspertów, wskazując dowód w postaci dalekiej od oczekiwań skuteczności prowadzenia wojny przez Arabię Saudyjską w Jemenie.

Smaczku całej historii dodaje jeszcze to, że tak naprawdę za bezpieczeństwo rafinerii odpowiada nie saudyjska armia, tylko tamtejsze ministerstwo spraw wewnętrznych, które ma do dyspozycji oddziały w rodzaju naszej obrony terytorialnej.

Tak więc Saudów czeka wiele zmian w systemie obrony powietrznej i wiele inwestycji. Być może też dlatego nie spieszą się z szybką militarną odpowiedzią na atak na ich rafinerie. Nie wydają się już gotowi do tego, by odeprzeć kolejny nalot dronów i niezbyt zaawansowanych pocisków manewrujących.

Foto: Ministerstwo Obrony Arabii Saudyjskiej.

Czytaj więcej: Są mniejsze od wróbla lub ważą kilkanaście ton. Przenoszą kamery i rakiety. Wojskowi pokochali drony.
Czytaj więcej: Wyjątkowy polsko-brytyjski niszczyciel czołgów. Jedną salwą może zatrzymać rosyjski batalion pancerny.

Podziel się artykułem