Nie tak szybko z tymi elektrykami. BMW chce nadal inwestować w rozwój silników diesla i benzynowych

elektryczne BMW

BMW jest jednym z tych koncernów, który raczej nie spieszy się z przejściem na napęd elektryczny. Tłumaczy to brakiem sieci ładowarek i obawami o wysoki koszt produkcji baterii.

No cóż… Niemieckie firmy dość późno odkryły to, że napęd elektryczny w samochodzie jest nie tylko ekologiczny, ale również oferuje osiągi praktycznie nieosiągalne dla samochodów ze zwykłymi silnikami diesla lub benzynowymi, czego najlepszym dowodem jest to, co potrafi przeciętny samochód Tesli i fakt, że podobnego auta nadal nie ma w ofercie czy to VW czy to BMW.

Koncerny motoryzacyjne zza naszej zachodniej granicy próbują więc swoje, delikatnie mówiąc, zapóźnienie technologiczne tłumaczyć dodatkowymi trudnościami związanymi z przestawieniem motoryzacji opartej na technologiach z XIX wieku na nieco nowsze rozwiązania…

I np. Klaus Froelich, członek zarządu BMW Group ds. rozwoju, powiedział w trakcie wydarzenia NextGen w Monachium, że elektromobilność nie będzie rozwijała się tak szybko, jak to wielu się wydaje.

Po pierwsze dlatego, że – jego zdaniem – w wielu miejscach świata jeszcze szybko nie powstanie odpowiednio gęsta sieć ładowarek do aut elektrycznych. Dotyczy to np. Rosji, Bliskiego Wschodu i zachodnich i centralnych części Chin – tam podstawą będą silniki spalinowe przez jakieś 10 do 15 lat.

Szybciej odpowiednia infrastruktura do ładowania pojazdów elektrycznych powstanie np. w dużych miastach Chin w rodzaju Szanghaju i Pekinu i na zachodnim wybrzeżu USA oraz części jego wschodniego wybrzeża. W Europie – jak prognozuje Klaus Froelich – przestawienie na napęd elektryczny będzie natomiast oznaczało na początku głównie zakupy aut z napędem hybrydowym.

Brak odpowiedniej infrastruktury, zdaniem menedżera BMW, to nie jedyny hamulec w rozwoju elektromobilności. Problemem są również wysokie koszty produkcji baterii z wykorzystaniem rzadkich surowców i obawa, że ich ceny mogą jeszcze wzrosnąć, jak zwiększy się ich produkcja.

Przez to wszystko BMW chce nadal mocno inwestować w rozwój napędów spalinowych – w 2025 roku co najmniej 80 proc. jego nowych samochodów będzie z silnikiem benzynowym lub diesla, wliczając w to hybrydy.

VW myśli inaczej

Wypowiedzi Froelicha kłócą się z działaniami rosnącej liczby konkurencyjnych producentów samochodów. VW np. poinformował właśnie, że uruchomi do 2025 roku 36 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych w Europie. Powstaną głównie w fabrykach koncernu oraz u 3 tys. dealerów marki we wszystkich większych miastach. Zainwestuje w to łącznie 250 milionów euro.

Ponadto firma będzie wspierała instalację wallboxów – domowych lub firmowych ładowarek do samochodów elektrycznych. Od 2020 roku należąca do Volkswagena firma Elli zaoferuje wallboxy w przystępnych cenach wraz z montażem oraz dostawą energii ze źródeł odnawialnych. To z kolei wynika z jej analiz – VW przewiduje, że w przyszłości 70 proc. ładowań akumulatorów będzie odbywało się w domu lub w miejscu pracy właściciela samochodu elektrycznego. Tylko około jednej czwartej ładowań będzie realizowanych w stacjach publicznych.

Foto: PIxabay.

Czytaj więcej: Zastawa 750 dostała elektryczny silnik. I kosztuje 85 tys. zł.
Czytaj więcej: Skoda Citigo e iV – pierwszy elektryk czeskiej marki za kilka miesięcy wjedzie do salonów.

Podziel się artykułem