Kapitan Sloane ma niezwykły pomysł. Zaholuje wielką górę lodową pod Kapsztad

góra lodowa

Kapsztad w RPA to jedno z najbardziej dotkniętych brakiem wody dużych miast na świecie. Jest pomysł, by zacząć ją czerpać z przyholowanej z Antarktyki góry lodowej.

W pierwszej połowie ubiegłego roku o Kapsztadzie, którego metropolia liczy ponad 4 mln mieszkańców, często pisały niemal wszystkie ważne media świata. Po trzyletniej suszy w drugim co do wielkości mieście RPA niemal skończyła się woda. Źródła, z których ją czerpano wyschły niemal do zera, w tym zbiorniki retencyjne. Wprowadzono ograniczenie zużycia wody do 50 litrów dziennie na osobę i istniała groźba, że z kranów w ogóle może przestać płynąć życiodajny płyn.

Jednak nieco ponad rok temu w Kapsztadzie spadł w końcu deszcz. Zbiorniki retencyjne zostały częściowo napełnione. Jednak sytuacja dalej jest daleka od normalności. Nadal obowiązują limity zużycia wody – choć zostały podniesione do 70 litrów dziennie na osobę. Bez znalezienia nowych źródeł dostawy wody raczej nie ma co liczyć, że będzie lepiej.

Efekt cieplarniany robi swoje. Kiedyś Kapsztad słynął z przyjemnego śródziemnomorskiego klimatu. Teraz upały są w nim długie i męczące, opady rzadkie i krótkie.

Miasto szuka więc nowych źródeł dostaw wody – buduje np. stacje do odsalania wody morskiej. Ale to wszystko mało. Narodził się więc bardzo oryginalny pomysł.

Góra lodowa z Antarktyki dla Kapsztadu

Nicholas Sloane, 56-letni południowoafrykański kapitan ratownictwa morskiego, wpadł na pomysł, by przyholować w okolice Kapsztadu wielką górę lodową z Antarktyki. By projekt był ekonomicznie opłacalny, ta góra musi być naprawdę duża.

Zdaniem Sloane’a i współpracującego z nim już zespołu geologów i finansistów, idealnie byłoby, gdyby mierzyła około 1000 metrów długości, 500 metrów szerokości i 250 metrów głębokości, ważąc przy tym 125 milionów ton. – Zapewniłoby to około 20 proc. zapotrzebowania na wodę w Kapsztadzie przez rok – powiedział Sloane dziennikarzom Bloomberga.

Pomysł zacny, zwłaszcza, że tego rodzaju góry odrywają się od lodowej tafli Antarktyki i topią się potem długo w północnych wodach oceanu. Lepiej, by robiły to w miejscu, gdzie drastycznie brakuje słodkiej wody.

Bardzo ryzykowna operacja

Pomysł Sloane’a jest diabelnie trudny w realizacji. Najpierw, korzystając ze zdjęć satelitarnych należy znaleźć odpowiedni „kawałek lodu”. Następnie wstępnie wytypowana góra zostanie starannie zbadana za pomocą sonarów i radarów przez wysłane statki – sprawdzą, czy jest odpowiednio duża i jednolita.

W kolejnym kroku dwa holowniki „zwiążą” ją specjalnymi linami wykonanymi z Dyneemy, materiału neutralnie pływalnego, a także mocno dobrze znoszącego niskie temperatury i napięcia. To nie będzie łatwa operacja, bowiem odbywać się będzie przy wysokich falach i wietrze wiejącym z prędkością grubo ponad 100 km na godzinę.

Górę następnie zaczną holować w żółwim tempie – 1 mili morskiej na godzinę – dwa duże tankowce. Trzeba również zadbać o to, by operację ubezpieczyła firma Lloyd’s of London, znany ubezpieczyciel morski, na wypadek, gdyby góra lodowa rozpadła się na trasie i pozostawiła po sobie niebezpieczne fragmenty zagrażające żegludze innych statków.

Transport góry będzie odbywał się z wykorzystaniem prądów morskich – najpierw antarktycznego prądu okołobiegunowego, a następnie prądu Benguela, który doprowadzi górę lodową na północ w kierunku zachodniego wybrzeża Południowej Afryki. Taka podróż potrwa 80-90 dni i góra w tym czasie stopi się o jakieś 8 proc.

Sloane chce, by osadzić ja na mieliźnie około 25 mil od lądu, niedaleko Kapsztadu. Ma tam zostać zacumowana i ubrana w „spódniczkę” wykonaną z odpowiedniego tworzywa sztucznego, ważącą około 800 ton i chroniącą jej podwodną część od uderzeń fal przyspieszających topnienie.

Na górze lodowej rozpoczną pracę maszyny do rozdrabniania lodu. Pozyskana z niej mieszanka lodu z wodą będzie przewożona na ląd przez statki i wtłoczona następnie do sieci wodociągowej Kapsztadu. Eksploatować górę lodową będzie można przez rok – potem trzeba będzie przyholować kolejną.

Góra lodowa to nie jest tanie źródło wody

Pomysł Sloane’a jest nie tylko trudny i ryzykowny w przeprowadzeniu. Jest również drogi. Pomysłodawca myśli, że będzie kosztował Kapsztad mniej więcej trzy razy tyle, ile teraz wydaje na pozyskanie takiej samej ilości wody ze źródeł powierzchniowych. Krytycy mówią, że może być jeszcze drożej.

Ale z drugiej strony może okazać się, że innego wyjścia nie ma. Bez wody z góry lodowej czteromilionowe miasto sobie nie poradzi. Zwłaszcza kiedy rozpocznie się kolejna długa susza, a to wydaje się wyłącznie kwestią czasu.

Teraz Sloane i jego ludzie intensywnie lobbują za wodą z góry lodowej. Na ostateczny wynik ich starań musimy jeszcze poczekać.

Foto: Pixabay.

Czytaj więcej: Nowa polska specjalność – górnictwo na Marsie i Księżycu.
Czytaj więcej: Dell w końcu to wyprodukował. Laptop Latitude 7400 włącza się, gdy przed nim usiądziesz.

Podziel się artykułem