Są mniejsze od wróbla lub ważą kilkanaście ton. Przenoszą kamery i rakiety. Wojskowi pokochali drony

dron Warmate

Bezzałogowe statki powietrzne, czyli krócej drony, stały się istotnym elementem wyposażenia każdej liczącej się dzisiaj armii. Ich możliwości często są unikatowe. Kupuje je również nasza armia.

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku trzech zapaleńców robiło zdjęcia nocą amerykańskiej bazy sił powietrznych Edwards w Kalifornii. Sfotografowali tam duży samolot typu stealth (o obniżonej wykrywalności). Wysłali swoje zdjęcia do sił powietrznych z prośbą o zgodę na ich publikację i sprawdzenie, czy nie ma na nich czegoś, co wojsko chciałoby ukryć. Armia odpowiedziała, że bardzo niewyraźny obiekt na zdjęciu to bombowiec strategiczny B2 i nie ma przeszkód w publikacji fotek.

Zdjęciom bliżej przyjrzeli się eksperci portalu The Aviationist i doszli do wniosku, że niekoniecznie wyjaśnienie podane przez amerykańską armię może być prawdziwe. Ich zdaniem na zdjęciu widać było nie B-2, ale prawdopodobnie jednego z najnowszych dronów amerykańskiej armii, czyli Northrop Grumman RQ-180.

Ten cud techniki wojskowej jest nadal ukrywany przed opinią publiczną i zagranicznymi szpiegami. U.S. Air Force jedynie potwierdziło jego istnienie. Nie udostępniono jednak żadnych jego zdjęć. Ze szczątkowych danych zbieranych przez ekspertów lotniczych wyłania się jednak obraz wyjątkowej konstrukcji.

RQ-180 jest dużym rozpoznawczym dronem typu stealth. To rozwinięcie konstrukcji RQ-170, o której również niewiele wiadomo i którą Amerykanie wykorzystali po raz pierwszy w Pakistanie – ponoć te drony wspierały operację zabicia Bin Ladena.

RQ-180 ma zastąpić wycofany z armii amerykańskiej pod koniec lat 90. samolot rozpoznawczy SR-71 Blackbird. Wyróżnia go od wielu dronów rozpoznawczych i bojowych dalekiego zasięgu fakt, że może działać we wrogiej przestrzeni powietrznej, gdzie działają radary przeciwnika i gdzie możliwe jest, że będzie atakowany.

Maszyna waży, wg analityków uzbrojenia, niemal 20 ton, a rozpiętość jego skrzydeł sięga 40 metrów. W powietrzu może utrzymać się przez dobę, pokonując dystans ponad 20 tys. km. Porusza się z prędkością poddźwiękową. A na pokładzie ma zestaw kamer i radarów do prowadzenia zwiadu lotniczego.

Drony – małe jak wróbel

RG-180 to nie jedyny przykład bardzo zaawansowanego drona, z którego dzisiaj korzystają wojskowi. Na przełomie stycznia i lutego amerykańska spółka FLIR Systems z Wilsonville pod Portland wygrała przetarg wysokości 39,6 mln dol. na dostarczenia amerykańskiej armii malutkich dronów rozpoznawczych Black Hornet PRS.

Mają niecałe 17 cm długości i ważą 33 gramy. Żołnierz wypuszcza je z ręki, niczym malutkiego ptaszka. Black Hornet porusza się z maksymalną prędkością ponad 20 km/godz. Jego zasięg to 2 km, przy tym w powietrzu może się utrzymać na pojedynczym naładowaniu baterii przez 25 minut.

W trakcie lotu urządzenie przekazuje obraz wideo w jakości HD do operatora – widzi go na specjalnej konsoli sterującej. Może też robić zdjęcia w wysokiej rozdzielczości. Komunikacja pomiędzy dronem, a jego operatorem jest szyfrowana mocnym kluczem cyfrowym.

FLIR Systems twierdzi też, że wielu uwagi poświęcono na wyciszenie urządzenia. Black Hornet kiedy leci, mało hałasuje, jest też malutki, co utrudnia jego zauważenie, podobnie jak ewentualne zestrzelenie.

Celem Pentagonu jest wyposażenie wszystkich oddziałów lądowych amerykańskiej armii w choć jednego latającego bezzałogowca.

Predator to już standard

Drony dzisiaj służą nie tylko do tego, by przeprowadzać zwiad na różnym poziomie. Najbardziej zaawansowane technologicznie armie świata – głównie amerykańska – korzystają też z dronów bojowych.

Najbardziej znane z nich to amerykańskie MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper. Wyposażone w rakiety powietrze-ziemia były bardzo przydatnym narzędziem w walce z terrorystami w Iraku, Pakistanie i w Afganistanie. Z jednego z raportów amerykańskiej armii dowiedzieć się można było np., że w latach 2007-2008 drony Predator i Reaper dokonały w Iraku i w Afganistanie 244 ataków. Znakomita większość z nich zakończyła się dosięgnięciem celu.

Predator został wycofany ze służby w marciu ubiegłego roku. Amerykanie mają jednak w swoim arsenale co najmniej około 160 dronów MQ-9 Reaper i pracują nad kolejnymi generacjami bezzałogowych i uzbrojonych statków powietrznych.

Polska armia też ma drony. Wśród nich jeden model to kamikaze

Kilkadziesiąt dronów służy również w polskiej armii. I to kilku typów. Głównie to są niewielkie drony rozpoznawcze. Ale nasi wojskowi dostali też drona uderzeniowego Warmate.

Ta całkowicie polska konstrukcja firmy WB Group. Urządzenie o rozpiętości skrzydeł 1,4 m może poruszać się z prędkością 80 km/godz. i przenosić na odległość nawet 40 km głowicę bojowa o masie do 5 kg. Dron atakuje grupę żołnierzy lub lekko opancerzony pojazd jak kamikaze, wlatując w cel.

O latających dronach wykorzystywanych przez wojskowych jeszcze nie raz usłyszymy. To oczywisty już kierunek rozwoju sprzętu wojskowego. Dość powiedzieć, że dronami w przyszłości będą również ogromne bombowce strategiczne. Budowany właśnie dla amerykańskiej armii bombowiec B-21 Raider z możliwością przenoszenia bomb i rakiet z głowicami nuklearnymi ma również powstać w wersji bezzałogowej.

Foto: WB Group.

Czytaj więcej: Nie kupuj jeansów, tylko je wypożycz. Mud Jeans nie chce, by przemysł odzieżowy niszczył nasz świat.
Czytaj więcej: Piękny niebieski Xiaomi Mi 9. Efektowne rendery flagowca przed jego premierą.

Podziel się artykułem