Spowolnienie w Chinach. Świat się boi, że chiński Rok Świni przyniesie kryzys gospodarczy

Chiny

W Państwie Środka powstaje więcej niż jedna szósta globalnego PKB. Niemożliwym jest zatem, by spowolnienie w Chinach nie było odczuwalne w innych miejscach świata – w tym w Europie i w Polsce.

Kilka dni temu poznaliśmy niepokojące dane o zamówieniach w niemieckim (nie chińskim) przemyśle. Te w grudniu tąpnęły aż o 10,8 proc. w porównaniu do danych sprzed roku, po tym jak w listopadzie spadły o 3,4 proc. Zmniejszyły się równie w ujęciu miesięcznym – i to aż o 1,6 proc. chociaż analitycy spodziewali się tu wzrostu o 0,3 proc.

Dla wielu ekonomistów te dane to dowód na to, że Niemcy odczuwają już spowolnienie w Chinach, spowodowane między innymi konfliktem handlowym na linii Pekin-Waszyngton. Niektórzy boją się, że ten negatywny wpływ może być w nieodległej przeszłości jeszcze silniejszy.

Spowolnienie w Chinach największe od 30 lat

Niecały miesiąc temu chińscy statystycy podali dość ponure dane o wzroście PKB Chin. Ten w czwartym kwartale ubiegłego roku powiększył się o 6,4 proc. w porównaniu do danych sprzed roku i był to najgorszy wynik od kryzysu finansowego w 2008 roku.

Jeszcze słabiej zaprezentowały się dane dotyczącego całego ubiegłego roku. PKB wzrósł w nim o 6,6 proc., czyli najmniej od 1990 roku, czyli czasu kiedy Chiny zmagały się z poważnym kryzysem wywołanym wcześniejszą masakrą na placu Tian’anmen i protestami społecznymi.

Spowolnienie sygnalizują też inne wskaźniki. I tak np. produkcja przemysłowa w ubiegłym roku w Chinach wzrosła o 6,2 proc., wobec 6,6 proc. w 2017 roku, a sprzedaż detaliczna o 9 proc., zamiast 10,2 proc., jak było rok wcześniej.

Niepokoić mogą też dane o inflacji. Konsumencka w grudniu wyniosła 1,9 proc., była więc najniższa od sześciu miesięcy, a inflacja producencka sięgnęła tylko0,9 proc. – najmniej od ponad dwóch lat.

Spowolnienie w Chinach uderza w największe korporacje

To, że chińska gospodarka mocno hamuje widać też w wynikach największych i znanych korporacji. Spektakularnym przykładem jest tu Apple. Producent iPhone’ów poinformował niedawno, że w ostatnim kwartale ubiegłego roku jego sprzedaż na chińskim rynku skurczyła się aż o jedną czwartą, czyli niemal 5 mld dol.! Spółka tłumaczy to głównie spowolnieniem w Chinach i amerykańsko-chińską wojną handlową. Oczywiście nie mówi tutaj całej prawdy, bo sprzedaż Apple’a zmniejsza się również ze względu na jego błędy w polityce cenowej i coraz silniejszą konkurencję, ale samo spowolnienie w Państwie Środka z pewnością ma w tym znaczący udział.

Zwłaszcza, że malejący zapał do zakupów chińskich konsumentów raportują też inne firmy – zarówno z sektora IT, jak np. Samsung, ale i koncerny motoryzacyjne. Te ostatnie zgodnie mówią, że w tym roku spodziewają się dalszego spadku popytu w Chinach.

Kluczowa wojna handlowa

Spowolnienie w Chinach z jednej strony to efekt prowadzonych od kilku lat reform chińskiego rządu. Pekin chce odejść od gospodarki opartej głównie na rozwoju produkcji i eksporcie na rzecz gospodarki, w której ważniejszy jest popyt wewnętrzny i usługi. Próbuje też trzymać w ryzach wydatki państwa – w tym na szczeblu władz lokalnych, zmniejszając poziom rozdmuchanych w poprzednich latach inwestycji państwowych. To wszystko studzi gospodarkę.

Ale do tego dochodzi też wojna handlowa z USA. W ubiegłym roku Trump nałożył cła wysokości do 25 proc. na chińskie produkty o wartości 250 mld dol., Chińczycy odpowiedzieli cłami na amerykańskie towary o wartości 110 mld dol. Cła weszły w życie głównie pod koniec roku i dlatego wyniki gospodarki chińskiej pod koniec roku były szczególnie słabe.

Co dalej? Jedna wielka niewiadoma

Mówiąc o przyszłości chińskiej gospodarki zatem kluczowym pytanie jest to, czy Waszyngton dogada się z Pekinem odnośnie przyszłych relacji handlowych, czyli mówiąc proście, czy wojna handlowa pomiędzy dwoma mocarstwami wygaśnie. Jeżeli nie, spowolnienie w Chinach może być jeszcze większe, co z pewnością odczujemy również w Polsce.

Analitycy ING zakładając np., że ten rok będzie rokiem niepewności. W scenariuszu bazowym dotyczącym najbliższej przyszłości Chin zakładają, że dojdzie do porozumienia handlowego między USA a Państwem Środka, ale ten układ nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z prawami autorskimi i transferem technologii. Dlatego napięcie handlowe pomiędzy dwoma wielkim krajami będzie się utrzymywało, handel nie będzie odbywał się tak swobodnie jak wcześniej.

To jednak – tu watek optymistyczny – świata w wielki kryzys nie powinno zepchnąć. ING zakłada, że w tym roku PKB Chin powiększy się o 6,3 proc. Jak na Chiny to niewiele, ale z drugiej strony to też wynik, który nie zapowiada jednak wielkiej katastrofy.

Foto: Pixabay.

Czytaj więcej: Ilu jest Chińczyków? W ubiegłym roku urodziło się ich najmniej od 60 lat.
Czytaj więcej: Kryzys w Wenezueli – jak kraj pełen ropy został całkowitym bankrutem.

Podziel się artykułem