W Waszyngtonie rozpoczęła się druga runda amerykańsko-chińskich negocjacji. Od ich wyniku zależą losy świata

Negocjacje, cła, USA-Chiny

Wysocy przedstawiciele władz chińskich i amerykańskich rozpoczęli w czwartek kolejne rozmowy w Waszyngtonie. Stawka jest duża. Gra toczy się o to, by uniknąć wojny handlowej destrukcyjnej dla wszystkich.

Dwa tygodnie temu w Pekinie stronom nie udało się znacząco posunąć naprzód. W zasadzie przedstawiono swoje wyjściowe stanowiska i zgodzono się odnośnie tego, że trzeba dalej rozmawiać. Czy teraz chińsko-amerykańskie rozmowy będą bardziej owocne? Nie jest to pewne.

Wiadomo mniej więcej, jakie są oczekiwania Amerykanów i Chińczyków. Administracja Trumpa żąda od Pekinu przede wszystkim redukcji o 200 mld dol. potężnej nadwyżki handlowej Chin w wymianie z USA, która sięga 375 mld dol.

Waszyngton chce też, by chińskie władze przestały wymagać zakładania spółek joint venture od zagranicznych inwestorów w Chinach – to zdaniem Amerykanów prowadzi do kradzieży ich technologii. Nie życzą sobie również rządowych subwencji do chińskich spółek technologicznych.

Chiny chcą natomiast między innymi zniesienia amerykańskich sankcji na ogromny koncern ZTE, odwołania ograniczeń dla inwestorów z Państwa Środka w USA oraz w sprzedaży zaawansowanych produktów do Chin.

Rozmowy łatwe z pewnością nie będą. Choćby tylko dlatego, że w składzie amerykańskiej delegacji znowu ma znaleźć się Peter Navarro, doradca Trumpa, mocny krytyk Chin, atakowany za swoje, ponoć nieprofesjonalne, zachowanie w trakcie ostatnich rozmów w Pekinie. Zdaniem niektórych amerykańskich mediów poglądy Navarro różnią się znacząco od tego, jak problem relacji chińsko-amerykańskich widzą inni członkowie amerykańskiej delegacji, w tym jej szef Steve Mnuchin, sekretarz skarbu.

Foto: Pixabay.

Czytaj więcej: Wkrótce benzyna po 6 zł za litr? Całkiem możliwe, w czwartek na rynku ropy przekroczono ważną granicę.
Czytaj więcej: Co zrobią włoscy populiści, jak stworzą rząd? Mają trzy duże pomysły. Jeden jak PiS.

Podziel się artykułem