„Rzeczpospolita” spekuluje, że przyspieszają prace nad połączeniem Orlenu z Lotosem. Pomysł ponoć podoba się premierowi, ale może oznaczać wyższe ceny na krajowych stacjach paliw.
Zdaniem dziennika ostatnio przyspieszyły prace nad fuzją dwóch największych polskich firm paliwowych. I stało się to jeszcze za prezesury niespodziewanie odwołanego z początkiem tygodnia prezesa Orlenu Wojciecha Jasińskiego. W obu rafineriach powołano pełnomocników w randze dyrektorów do koordynowania i przeprowadzenia procesu.
Symptomów, że pracuje się nad połączeniem jest więcej. Doradcy sektora paliwowego wskazują np. na większą niż wcześniej częstotliwość zapytań od rafinerii dotyczących procesów optymalizacji i restrukturyzacji, które są charakterystyczne przy takich transakcjach – informuje „Rzeczpospolita”.
Dziennik twierdzi, że fuzja „wydaje się mieć zielone światło” zarówno u premiera Mateusza Morawieckiego, jak i ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Ten pierwszy jest bowiem „zwolennikiem wzmacniania pozycji naszych koncernów na świecie, np. przez konsolidację”, drugi „szuka chętnych do podziału ryzyka przy atomie”.
Gazecie udało się zdobyć wypowiedź Krzysztofa Tchórzewskiego. Wielkiego entuzjazmu do pomysłu połączenia Orlenu z Lotosem w niej nie widać. Tchórzewski przyznaje, że temat połączenia Orlenu i Lotosu oczywiście kilka razy był podnoszony w kontekście możliwości przeprowadzenia analizy. To jednak nie była jego inicjatywa. – Jeśli spółki same zdecydowały się na jej podjęcie, to widocznie oceniają temat jako interesujący. Być może wart jest zastanowienia. Najważniejszy jest jednak ekonomiczny efekt wynikający z takiego ewentualnego połączenia i jego cel. Ja dziś takiego nie dostrzegam. W mojej ocenie obie giełdowe spółki dobrze funkcjonują nawet osobno – mówi minister energii dla „Rzeczpospolitej”.
Fuzji ponoć sprzyja również fakt, że „na fotelach prezesów obu paliwowych koncernów zasiadają ludzie niepowiązani z regionem”. Chodzi tutaj o Pomorze, gdzie swoją centralę ma Lotos.
PKN Orlen – po zmianach personalnych – kolejny dzień mocno traci na giełdzie
Plusy i minusy
Dziennik cytuje kilku ekspertów, którzy mówią między innymi o zaletach i wadach rozważanej fuzji. Po ewentualnym włączeniu gdańskiej rafinerii do płockiego koncernu powstałby podmiot o rocznych przychodach przekraczających 116 mld zł.
– Może nie dałoby to PKN pozycji porównywalnej z konkurencyjnym BP, Shell czy Saudi Aramco, ale zwiększenie skali biznesu o około 25 proc. (liczonej przychodami) pozwoliłoby PKN zostawić w tyle OMV – innego znaczącego gracza w Europie Centralnej – oraz skrócić dystans pod względem skali np. do hiszpańskiego Repsolu – mówi dla „Rzeczpospolitej” Krystian Kamyk z firmy doradczej A.T. Kearney.
– Po takiej transakcji PKN – zapewne przejmujący mniejszy Lotos – byłby nadal regionalnym graczem. Niewiele zmieniłoby się w międzynarodowym układzie sił – oponuje z kolei Krzysztof Pado z DM BDM.
Ceny na stacjach paliw w Polsce mogłyby jednak wzrosnąć. – Powstały podmiot mógłby realizować wyższe marże na hurtowym i detalicznym rynku paliw – uważa Beata Szparaga-Waśniewska, analityk z Vestor DM.
Czytaj więcej: Nowy rząd w Niemczech będzie bardziej socjalistyczny.
Czytaj więcej: Cena bitcoina spadnie do zera – twierdzi Dr Doom.