Japońska gospodarka, trzecia na świecie, tylko w drugim kwartale, jak wynika z najnowszych danych, powiększyła się o 1 proc. – i był to już szósty kwartał nieprzerwanego wzrostu PKB. Tak stabilnie japońska gospodarka nie rozwijała się od ponad dekady.
Najnowsze, opublikowane w poniedziałek, rządowe dane o kondycji japońskiej gospodarki sugerują, że wieloletnia stagnacja w Kraju Kwitnącej Wiśni odchodzi w końcu do przeszłości.
PKB Japonii powiększa się teraz w tempie 4 proc. rocznie. To zarówno szybciej niż w pierwszym kwartale – o 0,4 pkt. proc., jak i więcej o 0,6 pkt. proc. od wcześniejszych prognoz ekonomistów.
Za bardzo wysokim teraz, nie tylko jak na Japonię, tempem wzrostu PKB, stoi kilka czynników. Rządowi statystycy zwracają uwagą na duży eksport części i podzespołów do smarftonów oraz kości pamięci. Japonia sporo zyskuje na trwającej właśnie globalnej mobilnej rewolucji.
Olimpiada i większy optymizm
Poza tym państwo energicznie przygotowuje się do Olimpiady w Tokio w 2020 roku, za czym idą duże państwowe inwestycje.
Ale to ciągle jeszcze nie wszystko. Japończycy zaczynają również wierzyć, że najgorsze już minęło i zaczynają wydawać pieniądze. Wydatki konsumpcyjne w Japonii wzrosły w drugim kwartale o 0,9 proc. To ma bardzo duże znaczenie, bowiem odpowiadają one za ponad połowę tamtejszego PKB.
Shinzo Abe, japoński premier, może być szczęśliwy. Niektórzy ekonomiści łączą poprawę kondycji japońskiej gospodarki z wprowadzanymi przez niego od niemal już pięciu lat reformami. Sprowadzały się one głównie do bardzo luźnej polityki monetarnej (w tym masowego druku jenów), zwiększenia wydatków rządowych i zmian, które miały uczynić bardziej elastycznym skostniały rynek pracy.
Oczywiście są też tacy, który przyspieszenie wzrostu PKB Japonii łączą bardziej z poprawą widoczną w całej światowej gospodarce – konsumenci na całym świecie kupują coraz więcej i często są to wysokiej jakości produkty z Japonii.
Niebo nie do końca jest błękitne
Przyspieszanie wzrostu gospodarki nie rozwiązuje jednak wszystkich japońskich problemów gospodarczych.
Po pierwsze, Japonia cały czas zmaga się ze zbyt niską inflacją. Co prawda deflacji już nie ma – ceny rosną od jesieni ubiegłego roku, ale w bardzo anemicznym tempie. Inflacja w czerwcu wyniosła 0,4 proc.
To spowodowało między innymi, że w lipcu japoński bank centralny obniżył po raz kolejny prognozy inflacji – w tym roku ceny wg niego mają wzrosnąć o 1,1 proc., zamiast o 1,4 proc., a w przyszłym o 1,8 proc., zamiast 1,9 proc.
Cel inflacyjny banku (2 proc.) ma być osiągnięty dopiero w 2019 roku. To niedobrze, bo bez bezpiecznego poziomu inflacji, w gospodarce znowu mogą pojawić się tendencje deflacyjne, za którym często idzie spowolnienie i znowu stagnacja.
Poza tym poprawie nastrojów i w walce ze zbyt niską inflacją na pewno nie służy wzrost napięcia na Półwyspie Koreańskim. Boją się go inwestorzy, chętniej kupując jena, traktowanego jako bezpieczna przystań w czasach niepewności. Boją się również Japończycy – a to może hamować ich zakupy, a więc spowalniać rozwój gospodarki.